rym połyskiwały zęby jak ich psów gdy przytrzymywane warczały, w tych zadymkach i mrozach dwa lub trzy a przynajmniej ten jeden dzień był pogodny i ona chciała przejechać się saniami stały przed dworcem kolejowym przytuleni do siebie będziemy słuchać dzwonków które lubiła wybraliśmy może najładniejsze koń w uprzęży miał dużo tych dzwonków lśniły w złotym popołudniu rozlśniewałem się i ja pojechaliśmy za miasto śnieg potem zaczął różowieć dzwonki i skrzypienie dyszla słyszałem jak muzykę w kolorze pewnych kwiatów nie znam ich nazwy widziałem na słonecznym zboczu lasu wściekłe ujadanie psów gdy wracaliśmy przez jakąś wieś wypadały z każdego chyba domu biegły za nami i już żadnych innych dźwięków już do końca tylko charkot i wściekłe ujadanie, hodują psy kłamie gdyby kto mówił że wzruszająca wierność łeb ufnie na kolanach nie o jakieś tkliwości idzie o kły i ujadanie wściekłość i kły, i psy chodzą po pokojach lub wylegują się na dywanach lub czasem w jakichś mieszkaniach nie widziałem ich były ukryte ciche i starając się trzymać blisko drzwi którymi wszedłem i rozlądając się myślałem ta szafa jej drzwi są lekko przymknięte ta kotara to łóżko z kapą sięgającą podłogi ten przyległy pokój te oczy tych ludzi te ich uśmiechy,
czy tylko tchórzem, ale poczekajże cuchnie lecz nie im, i trupem bo czują go chyba również i podchodzą i nie powinieneś ich zawieść, a gdyby, a gdyby ten jak widywałem na przykład na szynach kolejowych czy tramwajowych a wokół oni ta sama zgraja — a więc czy było im jeszcze za mało — lecz w wojnie czy w pewnych jej bocznych nawach gdy którzy byli mroczył im widowisko strach o siebie tu nic im nie zmąca odbioru — gdyby się taki poskładał w kupę wstał z tych szyn i powiedział excuse me może mi kto z państwa pożyczy półtora złotego na dziesięć sportów ależ by było z oczarowania rozczarowanie lecz nie próbuj nie widziałem nigdy żaden z tych pokawałkowanych nie zdobył się na taki wobec nich cynizm oni zrezygnowali przecież z kin z teatrów z uczonych dociekań z dziejowych misji z popisywań z lizań z łóżkowych ujeżdżań przestało im się tam spieszyć zatrzymało ich to tutaj piękniejsze nieporównywalne i pamiętaj też że oni chcą
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/134
Ta strona została skorygowana.