Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/143

Ta strona została skorygowana.

znowu charkotanie i pogwizd, i już tak: charkot i pogwizd, trzask wiekiem fortepianu, zbieranie rozpierzchłych dźwięków,
— był to więc — przerwałem mu — dialog.
— A wiesz do czego on mnie doprowadzał?
— Wiem.
— Gdy kto zabija matkę podnosi się wielki zgiełk
— brzmienia i współbrzmienia; zgiełk odpowiednio odbierany jest też muzyką, a szło ci właśnie o muzykę. Ale jeszcze nie to miałem na myśli mówiąc że wiem; doprowadzał cię do polifonii, ten dialog; był muzyczny. Ewentualny potem zgiełk byłby, przyznaję, polifonią bogatszą. Tak, muzyczny —
jak i ten mój z nim. On już nie żyje. Jego matka też; w miesiąc lub dwa po nim
„Nie zapominaj że jestem nie tylko tutaj ale i tam i dalej.”
Dialog preludyjny.

————————

* Laor jest duży, w szarostalowym kolorze. Ajol namalowany jest pasemkami czerwieni. „Tu Laor zabija Ajola” powiedział mi ten chłopiec, i „Malowałem to dość dawno już nie jest mi potrzebne jak ci się podoba możesz sobie wziąć.”
Ten chłopiec, którego ojciec był moim znajomym, to dziecko zna dopiero parę liter, może te były dla niego najprostsze, a może te brzmienia i nauczył się ich liter — LAOR AJOL; bo obydwie postacie są na tym obrazku podpisane — z boków, wzdłuż postaci, nieudolnymi i trochę rozlanymi (że AJOL można odczytać też AJIL — zdrobniale, czy imię jakby żeńskie?) blokowymi literami.
Laor jedną rękę ma swobodnie opuszczoną; w drugiej, wyprostowanej i wzniesionej wysoko w bok, trzyma pionowo w dół rodzaj — zresztą nie szpady — miecza; wbija go w sam czubek głowy Ajola, który siedzi. Loar jest w pozycji frontalnej i widać jego szeroki uśmiech. W pozycji frontalnej jest też Ajol; więc jeden na drugiego zdaje się nie patrzeć a przed siebie. Gdy czasem oglądałem portrety kobieta stamtąd — odnosiłem wrażenie — patrzyła na mnie, mężczyzna gdzieś dalej, przed siebie, chyba że byłem akurat kobietą, co mi się