czyć (komu lub do czego?) — niezależnie wydaje mi się że nie dla mnie.
A teraz chciałabym Cię zobaczyć i tak bardzo tęsknię do zieleni i wyrwać się stąd, — tak, na pewno to znów śmieszne formułowania albo formularze porozumiewawcze, że wyrwać, bo jest niedaleko mego domu knajpa gdzie mnie barmanki szanują lubią kochają potrzebują tolerują i wódka wódka zawsze się dla mnie znajdzie, takie MHD zakamuflowane, chyba już wyraźniejsze moje litery pisałeś żebym się starała wyraźniej.
I chyba równie nigdy, jak też piszesz nie chcesz żebym Ci o czymkolwiek Twoim (w tamtej kartce zresztą tylko wspomniałam), chyba nigdy do Ciebie nic ja ani wstecz nie mówiłam ani naprzód nie będę, może kocham jeszcze od zamierzchłości te Twoje parę słów źle czytelnych niejasnych.
I ciągle jeszcze mam w jakichś drganiach u skroni w końcach palców czy wargach to z „Absalomie, Absalomie...” Faulknera, że „nie nienawidzę Południa”, to jakby nie rzecz człowieka, ma nienawidzę słowo przeciwne, nie, może rzecz wyłącznie już z gramatyki logiki pierwotnej, — ale nie to nie to Ci chciałam powiedzieć lecz że to boli, i to też nie umiem, i wiesz że kiedy nic się już nie chce kiedy już nic to chyba wtedy najbardziej.
I jestem już tak zmęczona może więcej jeszcze przez to próbne zdrowienie nadzieję na normalność na średnie małżeńskie gdzie musiałabym tyle tyle przeciw sobie. Dziwne jak ta grząskość która jest wokół trzyma jeszcze to piękne bydło na powierzchni swojej. To już jest piąta setka cytrynówki dlatego chyba ta grząskość zaczyna być odczuwalna. Staram się na pewno (nigdy nikomu się nie staram) pisać wyraźnie do Ciebie, i oni tu ci emhadowcy myślą że piszę lub rysuję coś dla nich pięknego i głaszczącego i dlatego mi tu nikt nie przeszkadza. Widzisz, to nie patos chyba ale nie znam nikogo godnego Twoich listów, trochę mnie boli że nawet Ty albo wyłącznie albo aż czy chociaż Ty nie ufasz mi, może to wszystkie Twoje „dotychczas” się na to zbudowały, gdyby sprawy albo naloty albo osmozy były widoczne były narośle prędzej by można było zwariować. Już naprawdę nie mam siły, i w przyszłym miesiącu sprawa sądowa za co za co że mama we mnie
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/159
Ta strona została skorygowana.