o tym moim remontowaniu mnie, że ostre bardzo (do niewidzenia) zapalenie nerwu wzrokowego, że na miesiące moje leżenie tutaj liczyć by trzeba, że tkanki od igieł strzykawkowych pękają a wszystko staje się obojętne zupełnie, i takie nastawienie że po co tak jakby na raty to odchodzenie. I przyjmij ten list jako sygnał a nie moje zgrzytanie zębów i że boli, bo piszę to po atropinie i kortyzonie który poza gałką oczną i kokainie a naprawdę silniejsza jestem niżbym chciała niż sobie wyobrażałam silniejsze jest ode mnie moje ciało co się zrywa.
Ja już tam nie jestem, teraz tu na laryngologii. Obok — kobieta której rak krtań zabiera (jedzenie oddychanie) więc rurkę ma taką do wyświstywania powietrza i ropy, i ściany których ilość i fakturę na pamięć, bezczelny czas odwiedzin i podobne, trudno tu trudno bardzo. Ale phanodorm mi i luminal i miltovn oraz różne jeszcze pakują więc oszołomienie i ból miażdżący ból lewej skroni odzywający się gdzieś przez mózg u potylicy to niemalże namacalne (poza dotykiem) wyczuwanie oczodołu przestaje.
Wiesz zaczynam wierzyć że pisane mi to było że tu może tu jakiś sens, wiem że gdyby dla siebie lub kogo innego to nie byłoby mnie tu, ale jest taka mała czarna stroskana istota która co dzień się tu pojawia (być może ja się tu kobietą okazuję, na tę czułość, bo na pewno nie czułostkowość) i dla niej dla tej mojej matki warto jakoś, chociaż wiem ją i wstecz i naprzód że kiedyś to nie będzie tego wyczekiwania — bo na nią to czekam naprawdę.
A Tobie by mi rzec wypadało
nic zresztą nic.
Ja nie mam siły już i zdecydowałam się jeszcze na ten list
(prócz głupawego do dziewczyny-lisicy która kocha albo cholera wie co) i która całe moje zewnętrzne skulenie i jąkania naśladuje która jakby potrzebna była kiedy mnie już nie, a fizjonomię ma niedościgłą mi jakby kruche