parkan budowy dziecko zostawił na wozie) później weszłam do sklepu na rogu i bardzo patrząc na sprzedającą stanęłam w kolejce tuż przy skrzyniach z pomarańczami i coś mruczałam kręciłam się niespokojnie coś ciągle poprawiając a wszystko sprzęgnięte u mnie w jeden cel — pomarańcza, jak letarg to było, nie, jak hypnoza samej siebie, udało się, przypadek, później pomarańcza dziecku i śmiech mój z daleka gdy woźnica oniemiał w pierwszej chwili a potem jego złość na brak wędzidła. Dużo później kradzież szkolna u Kenara w Zakopanem za co wyleciałam, to była wspólna kradzież dla córki siostry takiej grubej dziewczyny bardzo łakomej i z którą każdy chciał tańczyć w „Watrze” a ja byłam wtedy najmłodsza 13 lat i chuda i ciągle siedziałam i nikt mnie nie zaczepiał koledzy tylko ze szkoły czasem ze mną tańczyli, wtedy na mnie to zrzucili choć ta Magda wiedziała dobrze wszystko. Już potem nigdy nic nie kradłam. Cztery lata w szkole w PLSP gdzie koleżanka z Zakopanego i lęk że wie i że wszyscy wiedzą, stąd izolacja, to właściwie wtedy zaczęłam pisać, 1958 rok, pierwsze uczucie i wstręt nienawiść do seksu do jakiegokolwiek zbliżenia ciągle przypominanie tej duszności tego zapachu przedwcześnie dowiedzianego. I żadnych właściwie pragnień. Jeszcze sprawa mojego ojca, to największa miłość mojej matki to cała jej Francja i pisał listy do mnie kiedy byłam jeszcze nie urodzona, wielokrotnie ojca widziałam widuję to ta potworność wyobraźni, on utonął na Cap Arconii w maju 1945 roku, a matki mojej miłość do mnie to zbiera ze mnie podobieństwa do niego a sztolnie moje nieznane jej. Żadnych pragnień prócz dorywczych jakichś heroizmów nie było wtedy, żeglowanie może wiara w zachowanie chłopięcości. Jeszcze, późno jako typ północny się rozwinęłam wśród rówieśnic szkolnych piętnastolatka nosiłam plecak na obozach paskami na krzyż — wstyd piersi rosnących i tych różnych zmian organicznych, lecz tam wspólne prysznice podczas których te tajemnice dziewczyńskie i że one też wiedzą onanizm — zdziwienie i jakby odetchnięcie.
A teraz śmieszne uczucie jakby refleks że piszę Ci to wszystko, znów poczucie że jakby sprzedaż — że dotychczas to moje własne — że po kupiecku, i że za nic — że nigdy Twój list Tobie podobny. Męczy mnie to.
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/169
Ta strona została skorygowana.