nie wiedziałem co znaczy curiosum, krąży w każdym razie — pomyślałem bez rozradowania,
w tej sali zastałem chłopaka i dziewczynę powiedziałem im dlaczego tam przyszedłem nic o całej historii (liczyłem że tamci mnie bujali z tym krążeniem) a ci jednak wiedzieli o niej lecz mówili mi głównie o wierszach, tych moich, że dobre, że czytali, uprzejmi życzliwi, niepokojąco — oczekiwałem od nich wzgardliwej niechęci gdy już nie wrogości i tak zwanego odcięcia się ode mnie i już sam się odciąłem postanawiając przed nimi zamknąć się właśnie w dumie z oszusta i cynika żadnych usprawiedliwiań i niech mnie ich z powodu jej jeszcze wrogość większa utwierdzi w tej dumie czekałem a tu nagle ta ich — i innych gdy się schodzili — życzliwość uprzejmość odczuwałem to jak czajenie się — i może te rojenia mi się nie były tak głupie — ciszę przed atakiem byłem na niego przygotowany lecz nie na odwlekanie denerwująco coraz bardziej i gdy ode mnie trochę odstąpili uciekłem w ciemniejszy kąt sali, i wreszcie And — jeszcze go nie ma lecz mówi mi o nim Wiczuszek — od razu gdy wszedł i tamci mu mnie pokazali podszedł do mnie — „cześć, jesteś klawy chłop, napisałeś dobre wiersze, widzę że się tu czujesz trochę nieswojo wobec nich a to by bardziej oni powinni wobec ciebie, to beztalencia, tylko my trzej, będziemy się trzymać razem, — co? nie słyszałeś o nim? nic jego nie czytałeś? i o mnie też nie? — no myślałem że jeżeli piszesz jeżeli się interesujesz”, wymienia mi nazwiska, brzmienia niektórych orientują mnie najwyżej że niepolskie, zdziwiony mówi że pożyczy mi jakieś książki muszę czytać, i jest nagle inaczej (nie z powodu samej treści jego przemówienia dochodziła mnie słabo przypomniała mi się jasno po miesiącach) niknie moje przygotowanie (życzliwość tamtych czułem była jakaś sztywna, i czy nie jak ta i już na pewno szczera z jaką traktuje się pewne zwierzęta, lepsze już tamto z biura) Wiczuszek mówi mi jeszcze wiersze któregoś z wymienionych przedtem i niknie mi napięcie i niepewność, i tę chwilę jeszcze po wielu miesiącach gdy Wiczuszek nie jest już tamtym i z szeregu podobnych wieczorów następnych widzę wyraźnie
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/17
Ta strona została skorygowana.