Jest jednocześnie, że obok że wszędzie wokół że pomimo ludzi ich jakichś spraw burzenia budowania istnieje moja sprawa ten moment korzenienia jakiegoś kiedy czuję wydaje mi się że utrwalając ocalam coś nieuchwytnego coś poza rzeczywistością bo już ze mnie, poza rzeczywistością która gdy łącznie z człowiekiem tworzy harmonię pełnię jakąś to wobec człowieka jest makabryczną parodią jego życia ta natura powtarzająca pokonywająca wszelkie możliwe stadia te warianty funkcjonalności a gdy w tym jakieś moje poczucie że segment to równocześnie wyłączność, i nieco wyobraźni nieco alkoholu na wyraźnienie wszystkich mikro i makro, a wszystko jest rozpadanie i oglądanie tego rozpadania.
Ta moja tu w pewnych miejscach jak nazywasz szumność podniosłość odrywanie się wzlot patos gdy niższe i zwyczajniutkie i głupiutkie bywa w nas większe mówisz, ten patos to ja się chyba bronię, przed czym przed być może moim tchórzostwem bo to chyba jedyny realny stwór ja go hoduję albo on mnie parę słów nieczytelnych zgadzam się oglądam cokolwiek jakkolwiek się zdarza wiem że nie miało chyba jednakże nic nie miało wpływu nie mam absolutnie wytłumaczenia na tę moją bierność jakąś i nie wynika ona z nastroju z otoczenia po prostu może nie chce mi się czegokolwiek udawać jeżeli nie ma potrzeby konkretnej zupełnie realnej potrzeby i w tym udawaniu jakieś małe myślę ludzko-krecie świństewka moje cudze — przed którymi obrona równie śmieszna i płaska, wydaje mi się zresztą że tylko takie istnieją myślę nie ma naprawdę heroizmów zwykła choroba wielkości czy średniości małości można by chyba stwierdzić że każdy mój Boże ma swoją chorobę cwaniactwo ją wydobędzie lepiej lub gorzej na dyktaturę nieraz parę słów nieczytelnych i to co nazywamy porozumienie nie ma tam ani nawet szyfru ani wybrańców te monologi i wszystko jest pewno przewidziane i nam limit cielesny (na kredyt może) to go możemy wyużywać a coraz częściej widzę zbędność i siebie tego ogrodu ponurego bakterii i tych obok tych wielu wielu być może wszystkich ciał parę słów nieczytelnych.