Mam prośbę do Ciebie, żebyś mi choć nie będzie dla Ciebie to ważne żebyś mi napisał coś o Tradycji zwykłej i jakichś pisankach że Ty też.
Tu jest obrzydliwie czysto, piszę ponieważ to są te przedoperacyjne chwile które się tak potwornie dłużą, poprzedni list zdaje się był równie nerwowy co ten bo w takich chwilach jednakże skupienie jest rzeczą niemożliwą, wychudłam trochę krwi mam mniej ale herbatę sobie kawę ludzką mogę tu robić, matka — chciałam początkowo powiedzieć „ta wielka tkliwość” ale wiem że to sytuacja ta nienormalna sytuacja stwarza może ten pozór porozumienia i bliskości — przychodzi kiedy może ona ma gorszą chorobę wiesz krążenie martwienie palców (to coś w rodzaju choroby niebezpiecznej nieuleczalnej — Bürger — u mężczyzn przeważnie występującej), chodzi mi żeby ona się leczyła.
Sprawa Boga — powiedzmy tej niemożności objęcia czegokolwiek (to objęcie w sensie też innym jeszcze — bo sobie przypominam jak kiedyś mówiłeś — rozmawialiśmy o malarstwie Ty wtedy o nim pogardliwie że cóż można wyrazić przekazać gdy nie wiadomo czy nawet kolorów każdy nie widzi inaczej — co jednemu żółty drugiemu może to co ten pierwszy nazywa niebieski o ile nie co on nigdy nie zobaczy — i światów samych już kolorów jest może tyle ilu odbierających je d może jest też tak z innymi składowymi u każdego w świat w ogóle w cały (o którym w dodatku nikt nie może powiedzieć że jest obiektywnie bo nie jak przedmiot do zobaczenia w całości można parę kilometrów a dalej tylko w widzeniu wewnętrznym i też piloci czy ewentualni kosmonauci bo zacierające oddalenie już i tamte kilometry za dużo na poprawne objęcie najwyżej metry i w całości jedynie subiektywnie) i dwoje ludzi mówi do siebie z dwóch różnych światów nawet światów z dwu różnych systemów słonecznych (przeszedłeś już do spraw pisania i w pojęciu zdaje się wiele szerszym niż