zajścia o których Ci tu pisałam, psychiczna niemożliwość.
A praca — ta tymczasowa zanim załatwienie wyjazdu do tamtych dzieci (pytałeś czy zamierzam zaraz i (jeżeli tak) zdaje się chodziło Ci żebym to trochę przesunęła. i tak załatwienie okazało Się nie takie proste) — ta praca, o tak, są dwie propozycje tutaj, jedna w zakładzie doświadczalnym zwierząt — trzymać te zwierzęta (pocieszać) żeby się nie wyrywały przy wywisekcji — psy zdaje się — i sprzątać ich ochłapy, praca nie uważasz jakby wyczarowana dla mnie — to mąż Liliany (pamiętasz ją chyba, wyszła niedawno za mąż — on ukończył weterynarię) mi tę pracę wynalazł, lub — druga — biuralistki w fabryce samochodów gdzie Liliana osobistą sekretarką inżyniera. Te zdania niepotrzebne, oczywiste. Miało być najistotniejsze —
No cóż, lubię te stany, uniesienia agonalne wyobrażane ta dekoracja nigdy w rzeczywistości nieosiągalna i zapis — Twoja racja — bardziej dźwiękowy nie w tych rytmach uciekających, to wszystko nieuchwytne które nigdy nie wraca i tragedia może w czekaniu na powrót tych dźwięków, co w pamięci być może w mózgu zostawia rysę jakąś ślad przedpęknięcia, i tu zaczyna się poczucie czegoś nieuchronnego postępującego naprzód że oglądasz się za siebie, wiesz, coś zbliżonego do takiej rysy na murze na tynku — nieodwracalność, i nie precyzuję bo nieanalogiczne do niczego a tylko mogę powiedzieć składa się na narastanie jakiegoś lęku, obrzeżone lękiem, tak, tu od momentu świadomości tego poczucia zaczyna się pewna egzaltacja, ujawnione to w prowokacjach ustawicznych na wiązanie sytuacji z których — okołoprawdy, i one jak myślę jak widzę wobec całej natury są wierne a wobec formy człowiek beznadziejne, przez to (że to widzę) niepojęta jest dla mnie ta wiara to wieczne roszczenie pretensji to czepianie się och lament, czymże sobie ten nasz gatunek zasłużył na wyróżnienie na pozaprawidłowość pewnych cykli? i te pretensje o co? o jakie wybawienie chodzi?, siła mitów, ta istność ogólnie — lecz dość o tym. Więc jednak coraz bardziej wiem że lęk, od samej genesis, ten lęk wynikający ze mnie i powracający do mnie we wszelkich mo-
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/189
Ta strona została skorygowana.