zjawisko jakby pomoc może na to znormalnienie jak z tamtym rowerem. Czekam bardzo.
Prócz jakichś dwóch czy trzech, takich głównie na podpuszczenie, moje listy wyraźnie że nawet mogłaś się połapać były właściwie (odpowiadam tu na twoje raz pytanie — co powoduje że do ciebie piszę (pisałem)) nie więcej niż „mów dalej, słucham”, tak ten, prócz może jeszcze paru słów bez większego znaczenia, ten jest „już nic (nic już nie powoduje) nie mów, a przynajmniej ja nie słucham”, a gdybyś jednak to już bez tej niepewności czy mówisz sobie czy mnie co cię często tak trapiła (mnie nigdy, ja zawsze sobie), a ten osąd ciebie, sąd? a więc i jakieś wyroki? i ja? ja tu już nic prócz tego co powiedziałem, a i kto i jakiego motyla (pamiętasz)
nie zabił, tak, motyle zdychają dość prędko same, zabić mógłby tylko kto zniecierpliwiony że jednak nie dość — no i przecież najprawdziwiej najczyściej są nigdy w rzeczywistości w tej nędzy w bzdurnej biologii lecz wzbite (jak szybowce) w sferę w której honeggery van goghi baudelairy — Twórcy — powinien zabić, dostawałem obrazy, potem i wiersze, i wreszcie jedną z klamerek spinających pocięte w celu ratowania ciało, tę biologię, po wszystkich wzbijanych z niej skrzydłach, ma więc jeszcze te, przeciwne jakby odwrotne, skrzydła nie tak świetliste ale bezwzględne i mocne, nieść tak całe ciało łącznie ze sferami jakimikolwiek i w nich trzepotami, po szpitalach, a i dalej, antymotyl, jakby ujemny z miejsc po tamtych wypuszczonych w jasne sfery — otóż mimowolna poezja poemat a miałem być podobny sobie — w szumie tych skrzydeł wszystko tamtych sfer jest szczurze popiskiwania to lot prawdziwie porywający, emocjonujące, Twórcy i cudotwórcy i telepatycy i Onaniści Bladzi i lesbijki i inni zboczeńcy kabotyni alkoholicy wariaci i błazny i lunatycy i, stop bo to już jak próba otwierania ci widzenia, terapia, że mnie obchodzisz, choć owszem korzystaj nie skreślam mogłoby wyglądać że jednak, albo że mnie obchodzą i te sfery, teraz, lecz gdy skłoniłem się słuchać to normalnej dziwy nie