w którym ja żywy jeszcze jakbym się sam już z tego życia wydzierał tam i już tam prawie byłem, lecz i myślałem o uskoczeniu gdy bomba spadnie obok, te bombowce zaatakowane zrzucały pewnie dla odciążenia się ładunek zjeżdżałem na sankach nie słyszałem samolotów lub się do ich przelotów przyzwyczaiłem rozległ się grzmot ten przeraźliwy trzask byłem z hukami oswojony już z początku wojny żaden nie był taki może iż nie tak bliski to było jakby w mojej głowie rosło drzewo i w to drzewo uderzył piorun wydał mi się ten trzask całkiem nieziemski lub właśnie tylko w mojej głowie że to w niej mi tak strzeliło pękła mi może od mrozu i zacząłem ją macać bomba spadła powyżej mnie z tyłu i niczego nie widziałem i nie czułem podmuchu zacząłem siedząc na tych sankach po ukończeniu zjazdu macać głowę poderwał mnie skowyt i ryk samolotów podobny chwilami nawet do wrzasku świni i klekotanie działek i trzask dalszych bomb i biegiem pod dom i to wyraźnie już ziemskie też chwilami czułem jak nie poza mną a jakbym ja nagle tak śpiewał całym swoim ciałem — to koncertowo-muzyczne nie jest wyłącznie z siuśkowato-cacusiowatych genowatych W obrazkowań słyszałem o bombowcach wyposażonych jeszcze w rzeczy wyłącznie śpiewne takie komory otwierane w chwili nurkowania rozdzierane w nich powietrze wydaje ten dodatkowy dźwięk, zupełnie orfeuszowy, poruszający nawet najtępszego, Orfeusz poruszał zwierzęta nawet i drzewa i zdaje się też skały, zresztą całkiem nieczułych na muzykę jest mało, ktoś to pomyślał i zatroszczył się o pełnię przeżyć natury estetycznej, i pełnię harmonii, poruszającej w sposób wskazany, ten tak prosty pomysł wydał mi się z pogranicza genialności, i poetycki, w sensie dzieła już prawie takiego jak później z Andem widzieliśmy zamierzając dla niego wyjazd i oddanie, zaczynającego się wprawdzie elementem jeszcze z tych zwyczajnie sztukopięknych ale swą pełnię i istotę osiągającego już w żadnym z tych martwych elementów — biegłem pod ścianę domu osłonić przynajmniej plecy, i nawet w tych już pod ścianą anielsko-niebiańskich widzeniach myślałem o życiu o zaświatowym wprawdzie
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/21
Ta strona została skorygowana.