Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/214

Ta strona została przepisana.

Co? Gdzie?
stoi... za murem... idź...
Zobaczę. Marsjanina jeszcze nie widziałem. A, rzeczywiście, stoi, — wiesz, to jest raczej, to może drugi z tych koni, trochę co prawda rogaty. No, krasula, chodź do nas, staniesz sobie z drugiej strony ściany, tu taki wiatr,
Krowa!..
Krowa to najpoczciwsze stworzenie. No no, biedactwo. Widzisz, jak się to tuli. Mam tu gdzieś kawałek chleba, może głodna, biedula.
Uważaj!
O, cholera.
Minęła cię o cal. — Uważaj bo nawraca!
Ona nam tu teraz może dać w dupę. Nie uciekaj bo to najgorzej! schowaj się za reflektor!
Przeleciała. ( ( (
Musiała wziąć za duży rozpęd a przy tym źle wycelować. No to ją teraz poniosło. Dlaczegoś ty
Uważaj! Wraca!
Czy się wściekła ta diab... och... o, cholera! Zarzuciła mnie na grzbiet!.. — Jadę. ° ° °
Co?! Stój! Dokąd?!
A, w niezn°.°.°.° W te błyski i grzmoty.
Zatrzymaj się! Stój!! Dokąd ty..?!
— Bo ja jestem drugi z tych jeźdźców°(°(°(°(
Jeźdźc( ( ( — Stój! Stój! — Po... jechał... Pojechał! Stój! Pojechał, pojechał. Pojechał! Pojechał!! — Drugi z ty( ( (
Cicho. Zrzuciła — co się tak drzesz po nocy? — Spokój. Zrzuciła mnie ta franca. A bym się przejechał. No ale... aha, szachy stoją. Jak to tu było... chyba teraz ja mam ruch... — Tak wierzgnęła po paru metrach żem... — Gdzie jest mój biały laufer?

Co... co to?., kapie coś...
No... deszcz... Deszczyk rosi.
Jakiś taki... czujesz?.. palący...
A tak, trochę, drań, szczypie. Zwłaszcza po uszach. Nie lubię.