Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/217

Ta strona została przepisana.

może dodatkowo jeszcze wściekłością że ty się najspokojniej zabawiasz grą w szachy zamiast się z nią, gdyś skończył jedną robotę. Jest już rozebrana. Czeka.
O ( ( ( ( czerwona...! jak... z ognia!., cała jak...
No...
włosy jak... stopione... jak bez włosów... ona ju° °(°( ( ( gdzie się ona?.. nie ma jej już... popatrz...
Bo trzeba było zamiast głupio pleść... tylko zupełny matoł myśli że je bierze podniosłe bzdurzenie pod ich adresem, podniosłe to im jest to co się wiesz jak podnosi, pod ich adresem. Poszła sobie za tym, poszukać takiego, a nie co by tylko plótł od rzeczy.
może tu leży... umarła... upadła... była przecież... była jak konająca... może jeszcze żyje...
— jak wszystkie one, te... — To idź zobacz. — — ta przynajmniej miała tę zaletę, że nie mówiła za wiele. — Nie idziesz? — Potrafisz tylko dużo mleć ozorem, a gdy ( ( ( ( (° ° °
rękę!... nie widzę! nic!... urwało mi!... rękę!...
To się nie pochylaj nad szachownicą bo ją pokrwawisz, nie lubię gdy mi się figury lepią do palców ( ( (
urwało!... ca.. z całym ramieniem!..
Nie zaprzątaj sobie tym gło(w(y(, ° ° ° °°n°ie przejmuj się, już zdaje się to nie potrwa długo, gramy. A, prawda, trochę jeszcze niedowidzimy. Którą rękę?
Prawą... namacałem tylko jest... lewa... urwało...
Namacałeś i... — A macałeś ją pewnie nogą. Urwało ci chyba rozum, i już dawno. No, przejaśnia się, gramy. — Słyszysz? Bo gdy będziemy tak ( ( (°(°(°(°° °, cholera ° ° ° ° ° °
Bracie... bracie... bo już może... na całym świecie... już może zostaliśmy tylko my dwaj ( ( ( ( ( bracie...
Uspokój się. I weź te swoje łapy ze mnie, i odsuń swój pysk od moj(e(g(o(.( ( Brat, bo.
na całym... już może nikt... my dwaj...
To cię uspokoję ja. Uspokoję raz a dobrze. Gdy nieprzydatny a w dodatku denerwujący
Co?!.. Pis!.. tolet!!! ty mnie.,, ty chcesz!!..
Usuwać gdy się co okazuje na nic, bo gdy nie gra, a do