kobiety, i oto przyszło że może ją mieć ( ( i nawet jaką zechce ( ( ( gdy on przez te lata wyonanizował całą swoją potencję — lub gdy mu tamte tak kiedyś podniebnie misteryjne pragrnienia skurduplowaciały do rozmiaru chętki pierdnięcia — ( ( ( tak wszystko — nie wyłączając i tych dziw — wszystko czegoś pragnął tak przychodzi — a gdyś już myślał że nie przyjdzie wcale to byłeś jeszcze marzycielem — przychodzi — szyderstwem ( ( ( no ( ( ( — nie wcześniej lecz gdy już może przyjść niczym innym jak szyderstwem ( ( ( (
ale nie tamto inne które przeszedłeś — i które się nie spóźnia i nigdy małe — i mówiłeś sobie że do końca nie zapomnisz — lecz tłucze ci się we łbie to jasne którego nie przeszedłeś — że do końca, tak, do końca tłucze ci się we łbie nie tamto, — ciekawa zagadka, nie?
( ( ( szyderstwem — nie wcześniej lecz gdy już może przyjść jedynie szyderstwem, — no i właściwie... właściwie to idzie z tej świadomości wielka spokojność, niejaka beztroska, to nawet się nie może mieć po niczym żalu, i tamten wyonanizowany żadnych wyrzutów, gdy wie że nie mógł mieć żadnej dziwy dopóki miał to czym mógł je mieć, gdy nie wie to bym ( ( ( bym mu teraz ja powiedział, ale czy by mi wierzył? ( ( najgorsze żem sam tak właśnie nie chciał do końca w to wierzyć ( ( (
patrz, żyje, ten siwołysoń się tu czegoś jeszcze spodziewa, hoduje siebie troskliwie odżywia zauważyłeś rumieńce na twarzy tych zwłok on liczy że mu naprzeciw nim wyjdzie jutrzenka wygolił się i skropił perfumą trupom rosną jeszcze włosy różowo naprzeciw zdechł lat temu dziesięć lub dwadzieścia ten od dawna podziemny utrzymuje się na powierzchni muszą go nocą w ciemności obłazić ziemne robaki brać swoje, wlecze ten swój rozkład jak wór padliny przez zielone powietrze wiosny, patrz, żyje, czeka, liczy, uśmiecha się, różowo, naprzeciw, ty gnoju( ( ( (
( ( ( ( no, ( ( ( ( ( ja wiem że ( ( ( się staracie chłopcy, ale ( ( ( ale mnie już ( ( ( ( ( ( ( ( w większości wy ( (m(elomani( ( ( w większości to wy jesteście ci już podziemni, nie? ( ( zwłaszcza dyrygenci ( ( ( to się was do pewnego stopnia da rozu(m(i(e(ć ( ( ( ( ( ( ależ oni... skąd oni nabrali tyle tego... tego wszystkiego... i zapału ( ( ( ( ( ( ( oho czy to poszła moja ręka( ( ( no nic, to już
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/225
Ta strona została przepisana.