przecież pisze poważnie” mówił And czytaliśmy wiersz gena W w jakimś piśmie wydawał mi się nie najgorszy pleciugowatość brałem za zamierzoną brałem za ironię myliłem się And miał rację „nie” — mówił — „nie, ja tego już, to już przechodzi wszystko, jeżeli ten Profesor jest przy zdrowych zmysłach to mnie zmysły już chyba opuściły lub nigdy ich nie miałem” (ten Profesor był preparatorem nr 1 Wiczuszka w gena i był w pewnych kręgach Autorytetem i Świetnym absurdalność jaśniała świetnie),
gdzieś pomiędzy tymi wznoszeniami a już rozwalaniem później tych budowli mówił jeszcze o Rewolucji Październikowej nie tyle o treści co stronie zewnętrznej zauważał wprawdzie że tam wtedy siusiumajtki i cacusie i drepczący po krętych ścieżynach i cieplusie szczebioczący tak zwany liberalizm darte były wszystkie te wredne wyperfumowane szmaty ale ilościowo w jego mówieniu przeważały obrazy i głównie nocne pełne łun i zgiełku tłumów gotowych na wszystko trudno je powtórzyć jakiś na przykład plac oświetlony pożarem i reflektorami samochodu pancernego twarze zwrócone w kierunku gdzie ma się pojawić któryś z przywódców zakołysanie się tłumu okrzyk wpółskowyt gdy on już się pojawia stoi mówiąc porywa ma ich we władaniu jest jak uciszający morze aby za chwilę rozpętać je skierować w pożądane uderzenie (pamiętam też zauważył raz że wszystko co o tej Rewolucji napisano co czytał jest tak mdłe w zestawieniu z jej Wielkością że po prostu obrażające i nie tylko ją i tych co brali w niej udział lecz i jego „tak, mnie osobiście to obraża”) zamierzaliśmy tam wyjechać tamten kraj gdy mogło w nim zaistnieć coś tak Wielkiego był dla nas krajem wszelkich możliwości nabrałem i ja zapału do tej sztuki której już można było się oddać — oddać się najpierw do dyspozycji tamtym przywódcom powierzyliby nam też pewne dysponowania —, pomyślałby najpierw o udowodnieniu tych udolności tu w swoim kraju żadnego ich potwierdzenia mógłby te co gdy nawet tylko próbki udolności robić z większą dbałością, zdaje się pisał z nie większą niż tamte w knajpie improwizacje, to byśmy —, ale w chłodzie z jakim
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/28
Ta strona została skorygowana.