kę; w pazia i królową przez tyle wieczorów i mogłem ją najwyżej pocałować, miałem co najmniej osiemnaście lat, ona chyba też (co prawda ona już zdrowo korzystała z darów swojej i przeciwnej płci, a ja, ja byłem może prawiczkiem a na pewno — nawet gdy noc z tą niezupełną kurwą była wcześniej bo nie pamiętam — byłem przynajmniej półprawiczkiem, z tych darów jak się później dowiedziałem korzystała już zdrowo i najwidoczniej zachciało jej się wreszcie innej zabawy (może jako urozmaicenia albo takiego wstępu do zaraz potem chędożenia się z innym do rana), a ja — co najmniej osiemnaście lat — naprawdę to przeżywałem, paź i królowa wydawało mi się takie piękne takie było słodkie, tak, i nawet coś z tego pozostało jeszcze we mnie, mimo wszystko nie mogłem nigdy tej królowej i pazia wspominać bez rozrzewnienia), wieczory i noce tamtego sierpnia;
pomyślałem nie podnosząc jeszcze oczu, że And teraz powinien mieć maskę idioty, że jeżeli nosi ją tutaj tylko dla mnie to powinien ją mieć może w tej chwili szczególnie; lecz nie: miał oczy przymknięte, głowę wspartą na ręce, trochę tak jakby drzemał,
orkiestra znów grała jakieś tango —
może to samo, to samo lub bardzo podobne tango, ale słyszę je wtedy z oddalenia, nie jestem już tam w parku gdzie usiłowałem znaleźć dla siebie jakąkolwiek dziwę najbrzydszą choćby, plątałem się tam parę godzin chciałem wreszcie przynajmniej zatańczyć z kimś zatańczyć choć raz, jest już po północy ta pierwszomajowa zabawa dalej tam trwa słyszę to tango leżąc w jeszcze jakby nieostygłym kurzu tej prawie polnej drogi i odległa muzyka zdaje się otwierać w powietrzu przestrzeń w którą musi przecież wejść ta — ze wszystkich moich marzeń wszystkich zasypiań — dziewczyna, myślę że zaraz wejdzie że przecież teraz właśnie teraz wszystko jest czekaniem jest najwyższym wytężeniem w jej pojawienie się, może w pierwszej chwili nie rozpoznam koloru jej włosów będzie stała lub powoli szła niewyraźna z początku prawie niematerialna w tej rozjaśniającej się już trochę nocy, i myślę że nawet leżąc dalej na wznak będę wiedział kiedy już będzie choćby ona nie stanęła tuż przede mną,
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.