miesięcznika czy tygodnika, organu młodych artystów: poetów, malarzy, muzyków, „nasze pismo” — mówił — „będzie wydawane w sześciu językach, przewidujemy olbrzymi nakład, świat zapozna się z naszymi najświetniejszymi talentami”, „kredowy papier, barwne dorównujące najlepszym wzorom zagranicznym reprodukcje”, „pismo będzie wielostronicowe o formacie zbliżonym do książkowego”, „mamy niewyczerpane fundusze”, „przewidujemy szereg stypendiów artystycznych” (wymienił jakieś — dla nas zupełnie oszałamiające — sumy), „wyjazdy za granicę”, „panowie możecie mi już teraz podać — oczywiście wyjazd może nastąpić dopiero za parę miesięcy, gdy nasze pismo już się na dobre rozkręci; tak, w najgorszym nawet wypadku za rok najpóźniej — możecie mi podać kraje, do których chcielibyście wyjechać; oczywiście na szereg miesięcy”
And spoglądał na mnie, uśmiechał się (przed rokiem — a był wtedy jeszcze pełen zapału — próbował zdobyć dla tych młodych kolumnę czy pół w jakimś tam kulturalnym dodatku niedzielnym dziennika którego był nieomal współredaktorem od dwu lat wtedy tam pracował), więc się uśmiechał, z początku, a potem gdy tamten wyciągnął ze swojej teczki jakieś druki z pieczęciami i powiedział żebyśmy tam złożyli swoje podpisy And poza jego plecami już nie śmiejąc się dawał mi znaki aby tego nie robić — a tamten jeszcze przedtem powiedział do mnie „przyszedłem tu przede wszystkim do pana, szkoda że mnie pan nie zna, ja nie mam zwyczaju nikogo głaskać, moje oceny są bardzo surowe, ale pan to naprawdę wielki talent, — mianuję pana przedstawicielem naszego pisma, przedstawicielem na Polskę południową”, a And (ponieważ powiedziałem że And to też Wielki Talent) miał być moim zastępcą —
pomimo znaków Anda a może właśnie dlatego podpisałem te druki, i And — mój przecież zastępca — musiał to zrobić też; i ten jego prawie przestrach z jakim podpisywał druki sprawił mi przyjemność; zanim i mnie zaczął się udzielać
— a kim ty jesteś (od początku zwracaliśmy się do niego przez „ty”, a on do nas: „pan”, „panowie”) kim jesteś? — zapytał już po złożeniu podpisów And. — Jestem
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/64
Ta strona została skorygowana.