mój płaszcz został w pociągu, bilet w płaszczu, za ostatnie pieniądze kupiłem te sucharki, stacja była jedną z maleńkich i jakby wymarłych stacyjek i chyba nawet bez poczekalni, pogoda ciągle ta sama: wiatr i drobny zimny deszcz, i już prawie noc; nie wiem czy myślałem o tym wszystkim biegnąc za oddalającym się pociągiem, wiedziałem tylko że przecież muszę go dogonić że nie mam żadnego wyjścia prócz dogonienia pociągu,
nagle spostrzegłem że odległość pomiędzy nim a mną zaczyna się naprawdę zmniejszać; tak, pociąg stanął;
And stał w otwartych drzwiach wagonu: „już miałem zerwać hamulec, ale on zaczął zwalniać; bo on tylko podjeżdżał tu do pompy, będzie brał wodę”.
Zjedliśmy po parę sucharków, pomimo głodu nie dało się zjeść tego więcej, popijaliśmy to wódką, And mówił:
— tak, nie mamy teraz najmniejszej ochoty na wódkę; ochoty nie mamy lecz mamy wódkę, i trzeba pić, bo już tak jest — a pić musimy także po to aby sobie jeszcze raz uświadomić że tak jest — że gdy się już coś ma to akurat nie wtedy gdy i pragnienie tego i na przykład jeszcze wiele razy będziesz chciał się napić a nie będziesz miał wtedy pieniędzy ani nikogo kto chciałby ci postawić. — No, jeszcze łyk, drogi przyjacielu; jeszcze łyk, Świdryga, — a, prawda; ty nie wiesz, nie czytałeś. Czy ty w ogóle umiesz czytać?
— Trochę umiem — powiedziałem.
— Co? — otóż tak; za moje serce; za wszystko; ty mi teraz w ten sposób; a ja tak się cieszyłem; zawsze uważałem że analfabeta — jeżeli już nie można liczyć na coś pewniej tępego — to odpowiedni to jedyny dla mnie kumpel; tak się z ciebie cieszyłem, a ty w końcu musiałeś mi to powiedzieć, zdmuchnąć całą moją radość, całą radość z ciebie. Nie jesteś dobrym przyjacielem, Świdryga.
— Bardzo mi przykro, Midryga.
— O, nawet i to; nawet czytałeś.
— Z trudem, lecz czytałem, i nawet jeszcze jeden wiersz, też Leśmiana: „Dwaj Macieje”.
— Tak, ale tam pewne miejsca są za bardzo sentymentalne. Choć właściwie to lepiej; im bardziej sentymentalne tym wierniej wyrażające nasze, powiedzmy, stosunki, i nas samych; i może właśnie ten wiersz... co?...
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/70
Ta strona została skorygowana.