cy, zapamiętałem, tę frazę, a potem zasnąłem spokojnie i różowo, a to już się skończyło, — Marzenie Miłosne co sobie raz coś takie zanotowałem usiłując zresztą zrymować lecz bezskutecznie, otóż byłem tam proroczy, — i zresztą byłem doceniany: nieszkodliwy idiota, stwierdzenie to miało jednak braki lecz i takim należało się cieszyć, kabotynem też, radowała mnie zawsze przenikliwość tych stworzeń, uboga ale nie wymagajmy, gdzieś im czasem dzwoni nie wiedzą gdzie lecz dobrze że jednak, bo nie tu że ja stałem przed tym lustrem, że będę stał, mówię to proroczo, tak i czy nie żal ci utracić takiego fenomena, zobaczyłem twoje zęby, i że nie będziesz od razu mówić wiem też proroczo, jak wiedziałem i w tamtym notowałem bez radości i ze słabą nadzieją że jednak tak nie będzie, zobaczyłem teraz te jej zęby tak właśnie zobaczyłem czerwono, uśmiechnęła się: ach jesteś już, głos też był w nagłej, można by rzec w nagłej a niespodziewanej, choć spodziewanej harmonii z tymi zębami, wystarczyło a ona chciała mi coś jeszcze powiedzieć i umówiliśmy się na wieczór bo nadeszła matka, powiedzieć co już wiedziałem, gdy niedawno w ślepocie odrzucałem te od jakiegoś czasu podejrzenia to teraz, jeżeli tu co kawałek ma być tak głupkowato i uważasz że lepiej iż głupkowato bo odpowiednio czyli adekwatnie do tego całego to wyraźniej podkreślaj tę głupkowatość, gdy niedawno w ślepocie to teraz już nie mógłbym narzekać że mi ciemno, jasno nawet za bardzo bo nie tylko daleko w tył ale, i powiedz o lęku powiedz jak bałeś się to może nieefektowne tutaj lecz pomijając też czy adekwatne, w tył ale i nieco w przód to już za bardzo bo po cóż mi te wybiegania ale nie gardźmy i wybiegłem, było mi jasno lecz najpierw bez wyraźnego zabarwienia,
jak bałeś się że to się skończy i bałeś się czy naprawdę jest a co było na pewno to ten lęk cała ta zima był głównie on i coraz się w tobie wzbijał rozszerzał by w końcu wypełnić cię tak szczelnie że mało już było prócz niego czy to naprawdę jest i lęk największy może gdy właśnie wiedziałeś że jest i coraz się wzbija jak zwolniony rozciągnięty na dni wybuch co wzmógł się w tych podświeconych już wiosną gwałtownie i że cóż będzie po nim wszystko unicestwiał, i mam to już poza sobą i cały lęk,
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/93
Ta strona została skorygowana.