i o polanach że czyste i lekko dymiące i że ten opar jest tam ciepły, nad stawem był potem szary, księżyc przesunął się niskim łukiem nad lasem i było ciemno gdy wracałem, może powróciły chmury, żadnej gwiazdy, świecą tylko nikłe lampki umieszczone po bokach gmachu, — albo ponad nim, to jest świątynia Salomona, lecz przypomina budowle greckie widzę białe kolumny i trójkątny zarys tympanonu, równocześnie jestem zmuszony do wmówienia sobie że to jest gmach parlamentu państwa Izrael, ależ oczywiście gmach parlamentu państwa Izrael, spostrzegam teraz przed gmachem kobietę siedzi zwrócona do niego plecami w białym szalu czy płótnie i wiem że ma mówić coś bardzo ważnego, ale policja wypędza ją poza granice Izraela na drogę prowadzącą do Azji, granice mają formę usypiska lub niskiego że chyba można by przeskoczyć lecz ostrego pasemka gór barwy fioletowo-zielonej szarawej zresztą i zakrzywiają się łukowato po bokach gmachu, droga do Azji jest szeroka i prostopadła do czoła budynku i kobieta oddala się tą drogą idzie powoli i chyba świecą jeszcze lampki i na moment wzbiera we mnie coś jak wzruszenie lecz teraz mówię kurwa tak czy inaczej i wiadomo co ważnego one mają do powiedzenia, szmata mówię jeszcze gdy jestem na tych schodach i poza mną jest morze stara szmata przybrana w jakby komunijne biele oto czym jeszcze próbuje się mnie rozrzewniać, — poza mną morze a tutaj most z którego schodzę szerokimi betonowymi stopniami, niżej jest krótka równina ze strzępami spłowiałych trawników i płatami piaszczystej ziemi, przed wielkim miastem, letnia noc i nad bliskimi już murami domów jest czysty śpiew kobiecy, tak, głos jest wzniesiony jakby ponad mną i miastem, i chcę zapamiętać tę chwilę i jednocześnie usiłuję sobie przypomnieć wrażenie z jakiegoś już pobytu w tym mieście czy nad pobliskim morzem gdzie chyba płakałem patrząc na odpływające statki miałem zdaje się mundur marynarza i młoda kobieta w spodniach i obcisłej bluzce śmiejąc się przechodziła blisko brzegiem plaży, na skraju miasta w mroku stoją działa nie mogę ich dostrzec ale widzę światła ich reflektorów oświetlają domy drugiego miasta już poza granicami tego państwa i słyszę huk tych dział i po każdym huku upadania tamtych domów, są to
Strona:Stanisław Czycz - Ajol.djvu/99
Ta strona została skorygowana.