Pijaństwa zmarłych — kto zna te biesiady
Po ciemnych latach śmiertelnego postu?
Mamy tych braci — tych nietrzeźwych zmarłych,
Z wybiciem pierwszej porzuconych w barach,
Wiszących w szafie przy kelnerskim kitlu,
Jedynych żywych wśród butelek trupów.
Na biedne głowy w nagniotkach od nimbów
Sypią się kwiaty z poplamionych tapet.
I takich właśnie: chłopców elegijnych,
Którzy spod skrzydeł matczynych uciekli
Wprost do szynkwasu; chłopców nierozważnych
Biorą na spytki przy szkolnym pulpicie
Panowie w czerni — posiadacze palców
Wygiętych w narząd do ślinienia kartek.
I takich właśnie — zmęczonych nieżyciem,
Bardziej od żywych służbą spracowanych —
O małomówność winią złotouści,
O brak pokory — ujeżdżacze lektyk.
I — nawet bywa — co na mord pomarli,
Sądzą tych zmarłych za istnienie mordu.
A oni — żyjąc — żyli w kołnierzykach
I w wierszach Jula, i mieli te grdyki
Ledwie chłopięce, i za długie rzęsy,
I matki słodkie, pachnące bawełną.
I żyjąc — żyli lemoniadą, krostką,
„Listkiem do szyby — w ciemność — przyklejonym”.