Strona:Stanisław Grochowiak - Wiersze wybrane.djvu/245

Ta strona została uwierzytelniona.

Ta Ruda Wdowa, co w paluszkach waży
W garstkę wyplute, twarde DOBRE SŁOWO.

Inną mieć będziesz. Nie damulkę z miasta,
Co na wieś jedzie, dziecko do chrztu trzyma —
Lecz między starca i psimi oczyma
Przeciwny Bogu most, który narasta.


Jakże wzgardliwi byliście oboje.
Ty — dla twej dumy. Ona — że na wietrze
Kładła profile swe od liści bledsze,
A tyś je łowił, chronił w książki swoje.

Myślałeś: tutaj, między tymi strony
Przetrwa jej profil jak w zegarze dusza;
Przecież dziś wiecie, że twarze zasusza
Czas przysypany i dąb przewrócony.


Teraz ją trzeba rozbierać z powagą,
Lub może lepiej czekać za jej progiem,
By sama z siebie zdjęła czas i trwogę;
By nagą będąc, nie była już nagą.

Poczekaj! Ona. Tak, to tylko ona
Spłoszoną wiarą może was ocalić,
Bądźcie szczęśliwi. Dobrej nocy. Alić
Ta rzecz się skończy, choć jest nieskończona.

Dedykacja: Żonie