ryzykuje się nic za cenę absolutnej bezpłodności; b) pogląd życiowy odproblemiony i c) realizm z konieczną dozą umiarkowanego idealizmu w znaczeniu twierdzenia, że przedmioty świata zewnętrznego nie są tym, czym nam się wydają. Wszystkie inne drogi są połowiczne, deformujące rzeczywistość, a nade wszystko tanie, ponieważ idąc nimi wymigujemy się od problemów, zamiast stawiać je na ostrzu noża. I to właśnie mam do zarzucenia idealizmowi.
Co daje nam istotnie idealizm w zamian za zdeformowaną w stosunku do życiowego poglądu wizję świata, jakie są jego korzyści, za które możemy się wyrzec normalnego, związanego z poglądem życiowym poglądu na rzeczywistość?
Otóż idealizm — z chwilą gdy się już nastawimy czy nakręcimy tak, aby nie widzieć jego niesamowitości — daje nam zupełne uspokojenie metafizyczne w obrębie jednolitego systemu pojęć, czego realizm, akcentujący rzeczywistą dwoistość istnienia, nie obiecuje i dać nie może. W świecie idealistycznym nie ma tajemnicy (przynajmniej pozornie) — wszystko jest wiadome, bo nie ma stosunku rzeczy do jej zjawiska, ponieważ wszystko jest zjawiskiem tylko; a w jaki sposób „punktualne“, poza‑przestrzenne i poza‑czasowe w istocie (bo Czas i Przestrzeń są tylko formami „empirii“, zredukowanej do cienia), jaźnie mają w swej świadomości te zjawiska, idealistę to nic nie obchodzi. A tu został przesunięty, a nie wyeliminowany problem stosunku bytu samego w sobie (jaźni, świadomości, osobowości) do tego, co jest poza nim[1]. Nic nie pomoże, że jaźń zredukowana została do „matematycznego punktu“[2] i pozostawiona poza Czasem. Jakiś stosunek jej do całej empirii być musi; tak samo jak stosunek do niej form: Czasu i Przestrzeni. Ale o tym, jaki on jest idealista milczy — bo jakiż może być stosunek w ogóle między elementami tak absolutnie heterogenicznymi? Problemy więc są, tylko że sfery koniecznych do przyjęcia realnych właściwości Istnienia przesunięte zostały w regiony idealne, gdzie nie wymaga się ich objaśnienia, według zasady, że „nie wszystko w ogóle wyja-