nuują przedmiot, zdają się tu zupełnie jako najistotniejsze tej konstytucji elementy (poza ciągłym istnieniem ciała), nieuwzględniane. W odproblemionym (raczej nie‑przeproblemionym) poglądzie życiowym mogą się zdarzać chwile „metafizycznego zdumienia“, wyrażalne w myślach tego rodzaju: „nie wiadomo naprawdę co to wszystko jest i ja i świat“, „co było gdy mnie nie było, jak to mogło być i jak to będzie, że mnie nie będzie“, „skąd się wzięło to wszystko“, „przecież mogło nie być nic“, albo „przecież ja mogłem być tą żabą na drzewie, albo komórką w roślinie“ itd. itd.; ale chwile takie mogą bezpośrednio nie być powodem sformułowania psycho‑fizycznego zagadnienia, na tle nieistnienia odpowiedniego dla niego pojęciowego aparatu i mogą utknąć w rozwiązaniach swych na istotnie odproblemionych również terenach religii, mistyki, teozofii itp. dogmatycznych załatwień się z Tajemnicą Bytu. Dopiero gdy z postępem fizyki zaczyna się zarysowywać zagadnienie sprowadzenia jakości do stosunków ilościowych jednorodnych, „cząsteczek“ na obraz i podobieństwo (tylko nie w swej jednorodności, która jest dodatkiem naszym) naszych twardych przedmiotów, wtedy zaczyna się również problem psychofizyczny jako taki w całej swej piękności i umysłowej grozie, którą początkowo przynajmniej, przez materialistów („ordynarnych“: Vogt, Büchner, Moleschott), a nawet subtelniejszych, psychologistycznie nastrojonych, fizykalistów, kompletnie zlekceważoną bywa.
Pogląd fizykalny wyrasta z pojęć poglądu życiowego, odpowiednio wysublimowanych (przedmiotu, siły, ruchu itd.), które sprowadzalne są w poglądzie psychologistycznym do zmian natężeń i następstw kompleksów jakości danych bezpośrednio. W ten sposób pogląd fizykalny sprowadzalny jest do psychologistycznego, odwrotność zaś tego procederu — mimo zapewnień np. R. Carnapa — jest wykluczona, jak to chyba udowodniłem w wyżej wymienionych pracach. O realizmie życiowym nie da się nic więcej powiedzieć: zakłada on milcząco, nie explicite, że wszystko tak jest, jak jest i że rzeczy, z chwilą kiedy na nie nie patrzymy i ich nie dotykamy, zachowują mimo to te same własności, jak kiedy są przemiotami naszych doznań[1]; problemów w samym kręgu takich sformułowań być tu nie może: są one w poglądzie tym zawarte, ale trzeba je
- ↑ Nie traktuję tu osobno tzw. „naiwnego realizmu“ Macha, ponieważ będąc dalekim od naiwności, jest właśnie czystym psychologizmem, graniczącym z solipsyzmem, czyli że jest wbrew swemu autorowi najskrajniejszą formą idealizmu.