Strona:Stanisław Ignacy Witkiewicz - Janulka, córka Fizdejki.djvu/15

Ta strona została przepisana.

v.PLASEWITZ — Może twoich pierwszych wspólników przy królewskim zamachu? W tenczas nie mieliśmy na widowni semitów, a problem stworzenia sztucznej jaźni nie był tak jadowity, jak obecnie. Dziś w równanie weszła nieznana liczba niewiadomych. Epoka nasza.....

FIZDEJKO — Przestań papa mówić o "naszej epoce". To nie jest e-poka, tylko jakieś spiętrzenie anachronizmów. Ja sam nie wiem w którym wieku żyję : w XIV-tym, czy w XXIII-cim.

v.PLASEWITZ — Właśnie epoka nasza jest epoką ludzi poza czasem. Czas stał się względnym nawet w historii. Dawniej zmiany odbywały się powoli. Przy naszym przyspieszeniu przyjąć musimy i historii formuły Einsteina. Epokowość nasza polega na wymknięciu się z cyklicznych praw historii. Lecimy po stycznej.

DE LA TRÉFOUILLE /wstając/ — Więc to jest ostatnia epoka? Jak to pan rozumie, panie baronie?

v. PLASEWITZ — Ja wcale tego nie rozumiem. Mówię intuicyjnie, jak artystyczny krytyk. Rozumcie to jak chcecie, według waszej intuicji. Coś mi się kiełbasi we łbie i ja plotę. Oto jest szczyt filozofii naszych czasów. Poza tym jest tylko rachunek logiczny. Poczucie losu jest pojęciowo niewyrażalne — trzeba to przeżyć — tak mówił Spengler. Dadaizm też trzeba "przeżyć" — tak mówił Tristan Tsara, czy inny jakiś piurblagista. Trwanie też tylko można przeżyć — tak mówił Begsonn.....

DE LA TRÉFOUILLE — Och......

FIZDEJKO — Nie żadne "och", tylko pape Plasewitz ma rację : teraz to zrozumiałem — W naszej epoce musimy według szybkości zdarzeń przyjmować czas coraz dłuższy. To się sprowadza do tego, że im dalej brniemy w historię, tym bardziej czas się nam dłuży z powodu nudy.

ELZA — Nudne są tylko takie sformułowania kwestii.

DE LA TRÉFOUILLE — Nie prewda, Kniagini. Weźmy znaczenie Rousseau’a przed naszą rewolucją. W takich ujęciach przygotowują się przyszłe wypadki — są w nich potencjalnie już zawarte.....

ELZA — Urojeone, Mości Książę, urojone. Prawdziwych wypadków nie ma już w naszych czasach. Jest jedvn rozwlekły wypadek nieprzespanego snu, którym zasnęła ludzkość.

/Fizdejko podchodzi do niej i gładzi ją po włosach. Oboje piją wódkę z butelki./

v.PLASEWITZ — Nie używajmy tego obrzydliwego słowa. Dajcie mi pobredzić jeszcze przez chwilę. Wtedy zdaje mi się, że coś jest na prawdę.

ELZA /z nagłym zachwytem/ — Wszyscy jesteście artystami. W naszych czasach artysta jest synonimem szczątkowego indywidualisty w ogóle. Wy nie malujecie, ani piszecie wierszy : wasze życia są cudownymi, tęczowymi haftami, na szarym tle naszego złowrogiego w swej nudzie przemijania.