Strona:Stanisław Ignacy Witkiewicz - Janulka, córka Fizdejki.djvu/17

Ta strona została przepisana.

FIZDEJKO — Gdybyż tak było! Ach — wzbudzić w sobie choć na chwilę, choćby nawet we śnie, poczucie uroku Istnienia i umrzeć w śnie takim, zobaczywszy życie z boku, jako abstrakcję Czystej Formy! Ach, Elżuniu : czemuśny nie zajmowali się tym zawczasu! We mnie są jeszcze olbrzymie, nie wyzyskane pokłady niewiadomego. Choć raz objąć świadomie możliwości te przed śmiercią, spojrzeć na obraz potencjalnego świata!

DE LA TRÉFOUILLE — Spojrzymy tam wszyscy za chwilę. Wy nie rozumiecie Mistrza. Ja jego.... i on mnie też.... ale nie to chciałem powiedzieć : nowe dyscyplina ducha, polegająca na stwarzaniu nowego ja w nas samych. Zaczyna się od nieużytecznej potęgi. Ale trzeba to przetrzymać.

FIZDEJKO — Ach — daj pan spokój. Ten jest młody bubek. Potęg nieużytecznych mamy dosyć. Pękamy od tego wszyscy. Sprowadza się do tego pytania : jak żyć? jak najistotniej przeżyć siebie? Ja żyję lat 70 i jeszcze nie wiem. To był problem Hyrkana. I cóż? Zamordował go jak psa jakiś nędzny malarzyna i popsuł mu całą Hyrkanię.

DE LA TRÉFOUILLE — Hyrkan był głupim konserwatystą. Dawniej ludzie nie pytali o to : jak żyć? Po prostu żyli, jak musieli, a....

FIZDEJKO — Aaaale....panie.... Nie mnie będzie pan uczył programowego zbydlęcenia. Ja przeszedłem przez wszystko : przez przeintelektualizowaną bezpośredniość i przez zbydlęcony do ostatnich granic intelekt.

DE LA TRÉFOUILLE — Tak, ale kwestie czysto techno-psychologiczne....

FIZDEJKO — Proszę nie przerywać. Owocem tej ostatniej kombinacji jest moja Janulka, którą poświęcam może dla nędznej komedii. Już i to nawet było : sztuczne królestwa! Ja kocham moją biedną Janulkę, a ona urzyna się codziennie z tym draniem w mistrzowskim płaszczu. A trzymacie mnie po psortu jak w więzieniu! /Pada na rokokowy fotelik i łka cicho. Elza zwleka się z łóżka — jest w łatanym, różnokolorowym szlafroku — podchodzi do Fizdejki i obejmuje go./

DE LA TRÉFOUILLE — Biedny stary kniaź. Brak mu tylko tragicznej śmierci, aby stał się bibelotem, lepszym od wszystkich tych świecidełek /Wskazuje na bibeloty na stoliczkach./

v.PLASEWITZ /wstaje z łóżka i tańczy, śpiewając na nautę : "ojra, ojra:./

Implication is relation
Ram tararampam pam!
Leibniz, Husserl i Bolzano,
Russell, Chwistek i Peano!
Wynikanie jest relacja, Jest stosunkiem implikacja!

Do you understand? Logika stosunków daje skrzydła — tak mówił Bertrand Russell. A Henryk Poincaré zarzucał mu, że mając skrzydła nie latał na nich wcale. Ja tym, że jestem ja — dowodzę tego, że A = A. Innych dowodów na to twierdzenie nikt nie znalazł. Niech żyje psychologizm i intuicja! Będę bredził dalej, a ty, mój zięciu, tłumacz mi to na język zrozumiały dla pospólstwa i dla mnie samego. O filozofio, co się z ciebie zrobiło! /Siada na łóżku Elzy i zalewa się gorzkimi łzami./

DE LA TRÉFOUILLE — Nieściśliwość absolutna myśli. Brak jednolitego wyrazu jest w tym wszystkim. Jeden Mistrz uratuje nas od tego i zdołacie jeszcze stworzyć wielką, wspaniałą kompozycję — /w proroczym natchnieniu/ — żywy obraz, który zaćmi Giotta, Boticellego, Matisse’a i Picassa, a jeśli Bóg da i ruszy się to wszystko z miejsca, to tragedia ta przewyższy i po prostu zarżnie wszystkie sztuki sceniczne od początku świata, y compris Aisschylosa i Szekspira. Teraz stanie się cud!

/Słychać za sceną war i szalony huk wystrzału armatniego. Okno zakratowane na lewo wylatuje i zaczyna dąć przez nie straszliwy wiatr, niosąc co pewien czas tumany śniegu. /Łatwo można to zrobić przy pomocy miecha dmą-