Strona:Stanisław Ignacy Witkiewicz - Janulka, córka Fizdejki.djvu/19

Ta strona została przepisana.

cego na kupy papierków, czy kłaczki bawełny, które potem mogą być uprzątnięte razem z dywanem./ Księżne Amalia i Glissander wstają./

GLISSANDER — Niech Bóg broni, aby Seine Durchlaucht : Wielki Mistrz Neo-Krzyżaków von und zu Berchtoldingen miał zastać nas w takim stanie. Proszę wstać i momentalnie osuszyć łzy. /Panowie wstają chlipiąc i wycierają oczy i nosy w chustki. De La Trefouille wzybko usuwa ślady gry w karty, notuje na karneciku cyfry i czyści sukno szczoteczką. Elza zawija na głowę rozpuszczone włosy. Podczas tego rozmowa następująca :/

FIZDEJKO — Jak ja mam z nim mówić? On twierdzi, że mnie kocha, bo jestem jedynym człowiekiem, do którego mógłby się przeczepić, z powodu Janulki i zbydlęcenia mego ludu! Wszelkie próby wykształcenia ludzkości torturami spełzły na niczym. Ubydlęcona dostojność moja puszy się jak kłaczek niewiadomej materii na lekkim błotku rumieńców programowej współczesności. O Wielki Zwrot niczy Światów, nastaw naszą biedną kulkę-planetę na jakiś tor, wiodący w prze paść czwartego wymaru.

DE LA TRÉFOUILLE — To jest metafizyka. Problem przepaści nie istnieje w fizyce pól grawitacyjnych. To tylko my mamy przepaście i kierunki. Cztero-wymiarowe kontinuum Minkowskiego nie jest czwartym wymiarem nieuków i matołów.

GLISSANDER /strasznym głosem/ — Baczność!!!! Teraz naprawdę idzie wielki Zwrotniczy! Baczność, mówię! Dynamiczne napięcie I-szej klasy.

/Drzwi otwierają się cichutko i wchodzi Naczelnik Seansów, Der Zipfel./

DER ZIFFEL /mówi cicho i przenikliwie/ — Czy wszystko w porządku?

GLISSANDER — Tak jest, panie naczelniku.

DER ZIPFEL /uprzejmym ruchem wskazując Kniaginię Elzę/ — Ta pani — zapewne Jej Światłość była kniagini Litwy i Białorusi zechce pozwolić napowrót do łóżeczka. Jego Durchlaucht nie lubi kobiet rozbebeszonych i źle ubranych. /Elza posłusznie włazi do łóżka./ — Światełko proszę zgasić i tamte świeczki też. /Elza gasi elektryczną lampę, De La Tréfouille świece./ — O tak — dobrze, Teraz możemy urządzić przedstawienie oficjalne. /Krzyczy: / — Można wejść!!

//Drzwi z trzaskiem się otwierają. Za nimi widać błękitne światło. Na scenie zupełna ciemność prócz migania krwawych płomieni w piecu. Wchodzi Wielki Mistrz von und zu Berchtoldingen. Czarna zbroja, hełm zapuszczoną przyłbicą. Czarny pióropusz. Na ramionach ma biały płaszcz z czarnym krzyżem. Staje przed drzwiami. Glissander z Księżną biegną szybko za drzwi i wnoszą zielonawo-fosforycznie błyszczący ekran /płaskie pudło papierowe z lampkami wewnątrz/ i stawiają za Mistrzem i zamykają drzwi. //

FIZDEJKO /wśród ciszy/ — Gdzie Janulka?

GLISSANDER — Cicho! Córce Kniazia jest niedobrze. Za dużo wypiła tej nocy. Trzeźwią ją panny z fraucymeru, to jest :z haremu Wielkiego Mistrza. Panowie : jedyni panowie na tej ziemi — a także pewno i na przyległych planetach Marsie i Wenerze — pozwólcie że was skojarzą oficjalnie dla dokonania ostatniego tworu, o pełnej wartości dawnych czynów naszych rycerzy i w ogóle wielkich ludzi. Kniaź Fizdejko — Wielki Mistrz Neo-Krzyżaków Reichsgraf von und zu Berchtoldingen.

FIZDEJKO — Niech Mistrz nie myśli, że jestem snobem. W moim wieku i przy mojej wiedzy o życiu i historii....

GLISSANDER — Bez wstępów, panie Fizdejko.

FIZDEJKO — Że płatny sługus pozwolił sobie....

GLISSANDER — Do rzeczy, Gienek, do rzeczv. Mistrz nie lubi żadnych kołowań.