wszystkich logistyków naszej "mgławicy" /czy można członka zjazdu wszystkich logistyków zdefinjowac, nie używszy pojęcia całego kongresu?/ będzie wypracowany inmovible i inébranlable system absolutny. Narazie, wobec tej miary wzajemnego nieuznawania się logistyków, graniczącego z nienawiścią, spotykaną tylko między artystami i to nawet nie w naszych czasach, ale w Renesansie chyba — lepiej wstrzymać się z uczeniem się tej nauki, dającej podobno taką moc myśli i taką pewność siebie, jak posiadanie chyba jakiegoś amuletu babilońskich magów i czekać na definitywną wersję systemu ogólnego. Bo to co Chwistek — ale sza! — o tem później — to są rzeczy straszne, o których narazie chyba tylko na ucho, w kuluarach i pisuarach dancingów mówić można — trzeba mieć dowody — te wymagają pracy. Otóż logistycy różnych obozów, w mniejszym lub większym stopniu oczywiście, robią wrażenie, że chcieliby być tak tajemniczymi, jak kapłani egipscy. Chcieliby posiadać więdzę, którą niełatwo zdobyć można i którą nie byle kto mógłby w swe łapy ująć, a która dawałaby klucz do wszystkie problemów świata — bez niej wszystko jest bzdura, a jak się ją posiędzię to odchodzi ochota od wszystkiego, bo wobec żelaznych praw, rządzących "drukarską rzeczywistością" /5-ta powiadam, słowami powiadam: "piąta rzeczywistość"!/ znaczków, wszystkie pojęcia zdają się płynne i wieloznaczne i ostatecznie, jak się wyraził pewien tytan logistyki, "między bredzeniem czarownic, palonych na stosach, a fenomenologją Husserla niema żadnej różnicy" — rozpędziłem się i zdradziłem tę tajemnicę w dalszym ciągu tej pracy. I tu ogarnia logistyka beztroska i wyszedłaszy ze swego gmachu w przebraniu, lub pod maską i zamknąwszy go hermetycznie /w jego obrębie logistyk jest święty i nietykalny/, idzie on bawić się między popólstwo i tam może gadać, co mu śliny do gęby przyniesie — bo cóż to jest wszystko wobec ścisłości, którą zostawił za sobą tam, we wspaniałych i pustych nieprzelichalnych zaiste ubikacjach swego pałacu. Przypomina to austryjackich arcyksiążąt /i zdaje się i innych wogóle panujacvch/, którzy znudzeni etykietą dworu wymykali się incognito do jakiego Tscheschal-caféczy innego bajzlu i tam urzynali się z pierwszą lepszą hołotą odpoczywając po torturach czczej fozmalistyki, godnej ich społecznej rangi. Spuszczony z łańcucha swej nauki logistyk nie zna miary, w rozpuście i używaniu prostych intelektualnych przyjemności — on się wprost tarza i toczy pianę z pyska, a tłum popólstwa patrzy na to ze zgrozą i podziwem i szpcze w trwożnym zachwycie: "taki wielki pan, a figluje nie przymierzając jak zwykłe intelektualne bydlę domowe" — a "poniektórzy" zachęcony tym przykładem pójdzie z logistykiem "w zawody" /ohydne wyrażenie/ i dopiero pokaże co umie wbrew zasadzie, że no wolno ksieciu, to
Strona:Stanisław Ignacy Witkiewicz - Leon Chwistek - Demon Intelektu.djvu/17
Ta strona została przepisana.