Strona:Stanisław Ignacy Witkiewicz - Leon Chwistek - Demon Intelektu.djvu/19

Ta strona została przepisana.

nie wolno prosięciu, szerząc zły przykład i cześć dla mistrza. A logistyk śmieje się z niego, jak sam Belzebub, bo on ma przynajmniej znaczki swoje ukochane, przy pomocy których wszystko jako nieścisłe zlekceważyć może, a takie stworzenie pospolite to bawi się, choć i znaczków nie ma, "wicie haj" — jak mówił Sabała. I na tem polega niemoralny wpływ popularyzujących się logistów na młodsze i starsze pokolenia filozofów, pseudo-naukowców, artystów, krytyków, literatów i pomniejszej gawiedzi. Oni opierają się o jego autorytet, a on ma "wyznawców" i wszyscy są kontenci z wyjątkiem tych, którzy ciężko pracują naprawdę w różnych innych "poszczególnych" sferach, nie mówiąc zgóry, że "bawią się tylko tak oto sobie w jakie głupie fantazje, notując "wizje" i bzdury, które im do głowy przychodzą — tych tego typu logistyk szanuje bardzo, jako najusłużniejsze podpory swe go djabolicznego tronu. Może nie wszyscy logistycy są tacy, może takim jest jedynie Chwistek. Nie znam ich tak wielu osobiście. Ale przecież nawet Russell, który ma w sobie wyżej wspomniany element beztroski i dużo banałów ku uciesze naszych nieby-intelektualistów drukuje, jest już jednak inny, a Carnap — ten niesłychanie uczciwy i skromny mędrzec, który chce zawalić wszystkie wyjścia ze swej jaskini i tam zginąć, przedestylowany we własnym sosie, a szkiła, warszawska, której prawie nie znam, która jest dla mnie tylko koszmarną legendą o bóstwach, podobnych do tych, co zamieszkują wiecznie zamglony i niedostępny szczot Kilimandżaro. Może są inni — może nie pozwalają sobie już tak na wszystko potem, t.zn.po logistycznej abstynencji. Mnie Chwistek zaśmił czysty blask istnienia, zawalił mi się na cały horyzont w tej sferze, świata poza nim nie widzę, duszę się ratunku! Muszę pisać — może to przejdzie.
Przystąpię teraz do analizy "dziełka" p.t. "Tragedja Metafizyki Werbalnej". Perfidja pod pozorami dobroduszności i dobrej wiary — oto zasadnicze cechy Chwistka jako popularnego dywagatora, po opuszczeniu logistycznego klasztoru demon rozbłyska w całej pełni swej djabelskiej jako gwiazda minus 10-tej wielkości "krasy" /ohydne słowo// na tle szaro-burego mroku polskiej "myśli dla wszystkich" /y compris maluczcy tego świata/. A kysz, a kysz — zgiń straszne widmo "systematycznie uwzględnionej prawdy" — a kysz, a kysz, przepadnij demonie po n-kroć przeklętej "wielości rzeczywistości".