Strona:Stanisław Ignacy Witkiewicz - Leon Chwistek - Demon Intelektu.djvu/7

Ta strona została przepisana.
— 1 —


S. I. Witkiewicz
Leon Chwistek — Demon Intelektu

Jeśli do czyjegoś intelektu u nas w kraju można zastosować epitet "demoniczny", to chyba do intelektu jednego Leona Chwistka. Sama postać jego jest groźna w swej bawolej wprost potędze, gdy porusza się chwiejąc się jakby z nadmiaru panującego we wnętrzu jej dochowego ciśnienia. Ale nadewszystko poczucie metafizycznej grozy budzi w widzu niesamowity łeb jego, nabity guzami mądrości nadludzkiej jakiejś, pod którego sklepieniem, jak kopuła Bramantego, czołem, wybałuszone na bezmiar tajemnicy oczy — gały zdają się promieniować fluidem spreparowanym z zamarzłych promieni — to najwidoczniej logistyka /a nie estetyka, jak twierdzą inni/ zapuszczona głęboko w gąszcz najpotworniejszych problemów świata, daje im to połączenie sprzecznych właściwości wyrazu, powiększające jeszcze już i tak wielką grozę, odczuwaną przez wszystkich, nawet najbliższych, w razie znajdowania się w dosięgu myśli /i szabli/ tego prawdziwego tytana ducha i ciała. Znam go od 9-go roku życia i nigdy nie mogłem oswoić się z jego osobą i przedziwnym charakterem, który według mnie był przyczyną, że nasza 25-cioletnia przyjaźń — której tak wiele mimo wszystko zawdzięczam — musiała się skończyć zupełnem zerwaniem — tym razem właściwie z jego strony i to według mnie bez żadnego absolutnie powodu. Dlatego piszę wszystko tak, jakby działo się to już dawno po naszej śmierci — może ta forma pisania o kimś żyjącym jest nowa i może kogoś szokować — trudno. Sądzę, że w bardzo wyprzyzwoiconych stosunkach literackich i naukowych — od czego jesteśmy bardzo dalecy — powinna być przez ogół przyjęta.
Dlaczego uważam Chwistka za demona, postaram się wykazać później. Narazie zaznaczę, że jestem zwolennikiem czysto-pojęciowej /idejowej/ walki, przy zachowaniu jaknajlepszych stosunków osobistych, co u nas specjalnie, zdaje się z powodu małego napięcia intelektualnego, fatalnych form obcowania, przerostu ambicji oraz kwestji życiowych wśród ludzi oddających się literaturze, jest prawie niemożliwe. Nie cierpię metodu aluzji, prztyków i niewymieniania nazwisk — uznaję tylko atak frontowy w całej pełni. Ale jeśli ktoś wyzwany przezemnie do dyskusji, takowej nie przyjmie i dalej będzie puszczał drobne lekceważące prztyczki, naraża się na to, że tę samą metodę będę zmuszony zastosować do niego, nie mogąc czasem zupełnie go przemilczeć, lub też chcąc go coute que coute zmusić do zabrania głosu w danej sprawie. Poniewać Chwistek na krytykę