Strona:Stanisław Ignacy Witkiewicz - Wariat i zakonnica.pdf/5

Ta strona została uwierzytelniona.

nic. Ale trzeci tom jest niezły. Wiem o tem. Po trzecim tomie przyszedłem tu na mieszkanie. Alkohol, morfina, kokaina — koniec. A do tego nieszczęście.
SIOSTRA ANNA Poco pan to robił, mając taki talent! To już jest szczęście być takim artystą, jak pan.
WALPURG Szczęście! Męczarnia. Chciałem się wypisać do dna i umrzeć. Ale nie. Społeczeństwo jest dobre. Odratowali mnie, abym musiał to życie skończyć w torturach. Ach, ta przeklęta etyka lekarska! Wymordowałbym to całe plemię katów. Innym tonem. Wie pani, kiedy byłem w szkole, uczyłem się biografji Henryka von Kleist. „Er führte ein Leben voll Irrtum“... Nie mogłem tego dawniej zrozumieć. Teraz pojmuję to dokładnie...
SIOSTRA ANNA Czemu się pan zatruwał narkotykami? Niech pan odpowie. Ja tego pojąć nie mogę. Będąc takim artystą.
WALPURG Czemu? Czy pani nie rozumie? „Meine Körperschale konnte nicht meine Geistesglut aushalten“. Kto to powiedział? Żar mego ducha spalił moją ziemską powłokę. Teraz rozumie pani? Moje gangliony nie mogły nastarczyć temu przeklętemu czemuś, co mi kazało pisać. Musiałem się truć. Musiałem zdobywać siłę. Ja nie chciałem, ale musiałem. A jak raz cała maszyna, stara, słaba maszyna wejdzie w ruch tak szalony, to musi iść dalej, czy się tworzy jeszcze, czy nie. Mózg się wyczerpuje, a maszyna idzie dalej. Dlatego to artyści muszą popełniać szaleństwa. Cóż robić z bezmyślnie rozpędzonym motorem, którego nikt już skontrolować nie może? Niech pani sobie wyobrazi halę maszyn wielkiej fabryki bez maszynisty. Wszystkie zegary przeszły już dawno czerwoną strzałkę, a wszystko wali dalej jak wściekłe.
SIOSTRA ANNA słuchała z załamanemi rękami Ale czemu teraz, w naszych czasach, wszystko tak się właśnie kończy? Dawniej było inaczej.
WALPURG Dawniej nie było „nienasycenia formą“, nie było perwersji w sztuce. A życie nie było bezcelowem poruszaniem się bezdusznych automatów. Społeczeństwo jako maszyna nie istniało. Była miazga cierpiących bydląt, na której wyrastały wspaniałe kwiaty żądzy, potęgi, twórczości i okrucieństwa. Ale nie wdawajmy się w te rozmowy. Mówmy o życiu — naszem życiu. Mam dla pani tyle litości, ile pani dla mnie.
SIOSTRA ANNA Boże, Boże, Boże...