Strona:Stanisław Jachowicz - Wierszyki moralne.pdf/7

Ta strona została uwierzytelniona.
7

Jednak choć’em był młody, ale nieszalałem;
Po karczmach, po gospodach, nigdy niebywałem:
Dzień powszedni przy młocie, a święto w kościele.
Schludny był przyodziewek, było groszy wiele,
Bo się ich nietrwoniło na próżne wydatki;
Człowiek się tam niewstydził ni céry, ni łatki.
Świętéj pamięci majster mawiał nam czeladzi:
Ubogiemu naprawka na sukni niewadzi,
Byle dziury niebyło: schludność to ozdoba,
Łatka to nieponiża, nieraz się podoba.
»Coś śród trudu zarobił, niestracisz na stroje.«
Lubię, mówił, oszczędność i staranność twoję;
Ale plamy niecierpię, plamią się niechluje,
Na połatanéj sukni, to wiele buduję.
Elegant wystrojony rękojmia niewielka,
U niego tylko w głowie, tańce i butelka.
Starałem się podobać mojemu majstrowi:
Gdy się zeszli u niego w niedzielę domowi;
To zachęcał wymownie słowem i przykładem,
Aby dawnych kowalów postępować śladem,