Strona:Stanisław Karwowski - Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego T1.pdf/111

Ta strona została przepisana.

kun ludu polskiego. Żył pomiędzy ludźmi wykształconymi i ludźmi wielkiego świata, przyjaźń łączyła go z księciem-namiestnikiem Radziwiłłem. Acz gorących uczuć polskich, nie miał — ja twierdzi pani Bogusława Mańkowska — powierzchowności polskiego szlachcica i duchownego, każdy na pierwszy rzut oka byłby go wziął za ministra lub nuncyusza papieskiego, a nie za arcybiskupa poznańskiego.[1]

Sprawa Tytusa hr. Działyńskiego.

Na pogrzebie arcybiskupa Wolickiego, w katedrze po mszy św. i Castrum doloris odczytał mowę 33-letni wówczas Tytus hr. Działyński, powodowany wdzięcznością ku zmarłemu, który niejedną przysługę wyrządził jego rodzinie. Sławiąc cnoty i zasługi arcybiskupa, podnosił też patryotyzm i śmiałe występowanie przeciw nadwyrężaniu praw, Polakom przez króla zapewnionych.
Dowiedział się o tem minister oświaty baron Altenstein i przekonany, że dopuszczono się nadużyć, zażądał bliższych szczegółów od naczelnego prezesa Baumanna. Ten zwrócił się do kapituły po wyjaśnienie. Kapituła przesłała mu drukowany program pogrzebu, oświadczając, że Działyński liturgii nie przerwał, bo dopiero po ukończeniu Castrum doloris przemówił oraz, że zabrał głos nie jako czyjbądź przedstawiciel, lecz jako osobisty przyjaciel zmarłego i to z przyzwoleniem egzekutorów testamentu i urządzających pogrzeb: generalnego wikaryusza Przyłuskiego, byłego radcy rejencyjnego Szumana i wikaryusza kapitulnego Kinosowicza, wreszcie, że nie można było odmówić mu spełnienia życzenia, bo sprzeciwiałoby się to rozpowszechnionemu w Polsce zwyczajowi; to też władze rosyjskie pozwoliły przemawiać świeckim 1829 r. na pogrzebie wojewody Bielińskiego, austryackie na pogrzebie Woronicza, a pruskie na pogrzebie Dąbrowskiego, na którym miał mowę wobec przedstawicieli władz świeckich pruski generał-porucznik Kosiński.

Przesyłając tę odpowiedź kapituły ministrowi, Baumann, znany z nieprzychylności dla Polaków, dodawał od siebie, że nie potrzebowano udawać się do niego o pozwolenie, bo wedle

  1. Pamiętniki. I, zeszyt 2, str. 214.