Strona:Stanisław Karwowski - Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego T1.pdf/142

Ta strona została przepisana.

trzewik ledwo łót ważył, a chodzić w nim po okropnym wówczas bruku musiało być istną męką. Ale eleganckie panny i panie wolały męczyć się niż uchybić modzie. Należało do dobrego tonu mieć trzewiki od Hanowicza. Mimo licznej klienteli Hanowicz dla braku zmysłu zarobkowego całe życie porał się z biedą.[1] Rywal jego Gajewicz, „wyszedł podobno wiele lepiej na nóżkach płci pięknej.”
Prócz tych kilku znaczniejszych kupców i rzemieślników było jeszcze kilku piwowarów, traktjerników i oberżystów Polaków.
W r. 1823, dnia 2 stycznia rejencya poznańska założyła w Poznaniu szkołę rzemieślniczą, w której w godzinach od 4—6 wieczorem miano wykładać geometryą, rachunki, mechanikę i chemią, ale tylko w języku niemieckim![2] Uczniów przyjmowano do tej szkoły od 13 roku życia.

Hotele w Poznaniu.

Zamożniejsza szlachta jak Działyńscy, Łąccy, Mycielscy, Mielżyńscy, Czapscy, miała własne domu w Poznaniu lub stawała w hotelu Saskim Langnera przy Wrocławskiej ulicy, ale chociaż to był pierwszy naówczas hotel w Poznaniu, wygody w nim wielkiej nie było. Otóż, jak pani Mańkowska opisuje ów hotel Langnera:

„W jakiejś chwili, w której Poznań bywał przepełniony i gwarny, przyjechałyśmy raz późno wieczorem z guwernantką Francuską Démée i arcywesołemi dwoma kuzynkami: jedna z nich była Aleksandryna Turno, krewna znanego generała Karola Turny, druga Dorota hrabianka Szternelt, córka ambasadora szwedzkiego na dworze angielskim, a wnuczka kanclerzyny szwedzkiej hrabiny Engeström, która była siostrą dziadka mojego, podczaszego Chłapowskiego. Wprowadzono nas do dużej i zupełnie pustej sali, gdzie było tylko kilkanaście wąskich ławek pod ścianami. Bartosz (stary stróż, ulubieniec wszystkich gości i wielki patryota polski) z uśmiechem na twarzy powiedział nam, że hotel jest pełen, ale że to nic nie znaczy, bo on zaraz wszystko jak najwy-

  1. Tamże.
  2. Gazeta W. Ks. Pozn. R. 1822, nr. 97.