Strona:Stanisław Karwowski - Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego T1.pdf/200

Ta strona została przepisana.
Urywek z Pamiętników pani dyrektorowej Cypryanowej Jarochowskiej.[1]

W latach 1837, 38 i 39 — pisze w swych niewydanych dotąd Pamiętnikach pani Jarochowska — prócz bali w powiatach bawiono się po domach. Weszło w zwyczaj, że bez poprzedniego uwiadomienia zajeżdżało 50, 60 osób z muzyką i bawiono się noc całą. Nazywało się to najazdem. Każdy dom, spodziewając się takiego najazdu, był trochę nań przygotowany. Wodzirejami w tych zabawach byli: generał Węgierski z Rudek, którego dom był najświetniejszy w okolicy, i Wincenty Kalkstein z Psarskiego. Na publicznych balach w Poznaniu nie bywano, aby nie mięszać się z Niemcami. W czasie karnawału były zwykle dwa wielkie bale u arcybiskupa Dunina i tam były zjazdy wielkie. Na jednym z takich bali pokazał się młody człowiek, wykształcony, oficer rezerwy, zatrącający trochę z niemiecka. Był to Władysław Kosiński, syn generała Amilkara. Wychowany w szkołach niemieckich, mający matkę Niemkę, z domu Kaiserling, przeczuciem i krwią z ojca całą duszą Polak i garnący się całemi siłami do Polaków, poznał generała Węgierskiego, przybył do niego i zaczął bywać w Rudkach. Węgierscy, mając pięć córek i syna, a majątek nieco nadwątlony dla może troszkę nieoględnego życia, ucieszyli się bardzo tą znajomością ze względu na córkę Emę i zapowiedzieli, że przyjmą kulig. Przygotowania zaczęły się w Rudkach. Przez trzy tygodnie naprzód w całem Księstwie mówiono o tym kuligu i przygotowywano ubiory, ekwipaże itd. Ja będąc w wielkiej przyjaźni z Węgierskimi, starałam się pomagać im, w czem mogłam, dostarczając, co miałam w spiżarni, tak, że Rudki we wszystko obfitowały. Moje dzieci były jeszcze małe. Kaźmierz mój (późniejszy historyk epoki saskiej) miał lat 8 i miał należeć do 4 par dzieci krakowskich. Ja, naówczas dosyć młoda, byłam niesłychanie zajęta jego ubiorem. Przemyśliwałam, jak najlepiej go ubrać, pojechałam do Poznania po sprawunki, sprowadziłam żyda krawca Szałamachę i uszyliśmy koszulkę białą czerwonym naszywem, spodnie karmazynowe, obszerne, z srebrnymi galonkami, szafirową sukmanę i karmazynową czapeczkę z pawiemi piórami, nadto sprawiłam mu buciki z pod-

  1. Udzielony łaskawie przez p. mecenasa Karpińskiego z Gniezna.