Strona:Stanisław Karwowski - Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego T1.pdf/280

Ta strona została przepisana.

niejszym jest sposobem utrzymania ludności przy sztandarze porządku i prawa i zabezpieczenia jej od rewolucyjno-komunistycznych podburzań, które zagrażają religii, własności i podstawom społeczeństwa.
Prosił zarazem Chłapowski o pozwolenie ogłaszania sądowych i innych obwieszczeń. Dziennik Poznański miał wychodzić codziennie z wyjątkiem niedzieli.
Naczelny prezes wziął wprawdzie w obronę Gazetę W. Księstwa Poznańskiego przed zarzutem antikatolickich dążności, ale przyznawał, że inne twierdzenia Chłapowskiego nie były pozbawione słuszności, że polskie wydanie Gazety co do stylu i treści nie dorównuje niemieckiemu, że z pewnością nie może zadawalniać polskich czytelników, z których wielu dla nieznajomości języka niemieckiego z innych krajowych gazet korzystać nie może, że redakcya jest istotnie w nieodpowiedniem ręku.
Nie okazał się więc Beurmann przeciwnym zamiarowi Chłapowskiego, owszem sądził, że pismo redagowane przez Polaka w umiarkowanym duchu, posiadać będzie zaufanie polskiej ludności i zapobieży czytaniu pism zagranicznych, zwłaszcza polskich, wychodzących w Paryżu, które pomimo wszelkiej czujności władz dostawały się do kraju; nie uważał nawet za niesłuszne, gdyby pismo miało wybitnie katolickie znamię.
Osobistość Stanisława Chłapowskiego nie dawała zdaniem Beurmanna powodu do obaw: był Polakiem, ale umiarkowanym, nie zwalczał bezwzględnie rządu, lecz owszem popierał go, skoro był przekonany, że działa dla dobra kraju, miał zresztą odpowiednie uzdolnienie naukowe.
Skutkiem tedy przedstawień Beurmanna minister Arnim zezwolił na założenie Dziennika Poznańskiego pod osobistem kierownictwem i odpowiedzialnością Chłapowskiego — ale pod warunkiem, że minister spraw wewnętrznych może w każdym czasie cofnąć pozwolenie.
Pod takim warunkiem Chłapowski nie mógł i nie chciał podjąć się wydawnictwa.
W rok później (1846) ponowił podanie Chłapowskiego książę August Sułkowski z Rydzyny, oświadczając, że sam będzie naczelnym redaktorem. Tym razem Beurmann sta-