Strona:Stanisław Karwowski - Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego T1.pdf/323

Ta strona została przepisana.

pierał usiłowania utworzenia stałej sceny polskiej w Poznaniu, należąc do „Opieki teatralnej”, wybranej przez stowarzyszenie prywatne, on wreszcie jako radny miejski bronił interesów polskiej ludności Poznania.
Pomyślne początki stworzonych przez siebie instytucyi w tak wesołe wprawiły usposobienie Marcinkowskiego, że przybył na pierwszy bal nowozałożonego Kasyna polskiego w Bazarze, chociaż nigdy zresztą na balach nie bywał, a przybył w białej kamizelce z srebrnemi wypustkami.[1]
Ale już wtenczas uczuwać zaczął pierwsze początki choroby płucowej, na które wcale nie zważał, chodząc po piętrach, jeżdżąc po wsiach, pracując we dnie i w nocy, załatwiając najrozmaitsze sprawy, szkodził zaś sobie gwałtowną konną jazdą bez względu na pory roku i odległość, byleby najprędzej przybyć z pomocą.
Był Marcinkowski przez dłuższy czas niejako dyktatorem w Księstwie, nic się wśród Polaków bez jego rady, wiedzy i woli nie działo. W ostatnich jednak latach usuwało się z pod jego władzy coraz więcej ludzi, zniechęconych bądź to ciągłemi wymaganiami ofiar pieniężnych, bądź to wzrastającą jego drażliwością, lub też wciągniętych przez wersalskie Towarzystwo demokratyczne do spisku, którego celem było powstanie. Widział Marcinkowski jasno, że takie przedsięwzięcie w danych okolicznościach sprowadzi tylko klęski, i dla tego starał się radą i prośbami odwieść rodaków od zgubnego zamiaru, ale na głos jego już nie zważano.
Tymczasem choroba jego wzmogła się i wreszcie dnia 7 listopada 1846 r. umarł w Dąbrówce pod Rogoźnem, w domu przyjaciela swego Wiktora Łakomickiego. W cztery dni później pochowano zwłoki jego wśród wielkiego zbiegowiska ludu i z powszechnym żalem na cmentarzu świętomarcińskim w Poznaniu.
Marcinkowski żył wyłącznie dla drugich, nie znał rozkoszy światowych, gardził bogactwy i zaszczytami. Z sercem, które miłością ogarniało rodaków, z rozumem, który mu wskazywał właściwe drogi, łączył żelazną energią i dla tego wielkich dokonał rzeczy.


  1. Motty M. Przechadzki po mieście