Strona:Stanisław Karwowski - Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego T1.pdf/443

Ta strona została przepisana.

dzono proboszcza, dwóch braciszków z klasztoru i kilku mieszczan wśród wyzwisk i szturchańców jako jeńców do Śremu.[1]
Pod Koźminem[2] pojawił się dnia 21 kwietnia major Johnston[3] na czele batalionu 7 pułku piechoty i trzeciego szwadronu 1 pułku ułanów i wysłał pomocnika Perlego z kilkudziesięciu żołnierzami do miasta, by przysposobili kwatery dla wojska. Nie stawiono im oporu. Mimo to, gdy Perle rozmawiał na ratuszu z burmistrzem i komisarzem polskim, Michałem Chłapowskim z Sośnicy, żołnierze, stojący na rynku, zaczęli draźnić mieszkańców. Wtem przybiegli chłopi, uzbrojeni w kosy. Tych starał się Chłapowski nakłonić do rozejścia się, ale gdy do nich przemawiał, żołnierze dali ognia i uciekli. Padło kilku ludzi, pomiędzy nimi ciężko ranny Chłapowski. Kosynierów już nie było można powstrzymać; wpadli na ratusz, gdzie pozostało dwóch podoficerów i kilku żołnierzy, i dwóch z nich zabili.

Tymczasem całe wojsko zajęło miasto. Chłapowski zawlókł się na probostwo i radził dziekanowi Gagackiemu, aby się ratował ucieczką. Zaledwie dziekan posłuchał rady, żołnierze wtargnęli na probostwo i strzelając splądrowali dom cały. Następnie otworzyli gwałtem kościół, zniszczyli go, popsuli organy, a z kasy kościelnej zabrali 102 talary, powracającego zaś z okolicy wikarego Dziubińskiego zbili pięściami i kolbami i wtrącili do więzienia, skąd nazajutrz, w niedzielę Wielkanocną, wywieziono chorego i krwią zbroczonego.[4]

  1. Ib. 60.
  2. Działał tam komitet powiatowy, składający się z Michała Chłapowskiego, Błażejewskiego, ks. Przeradzkiego, Szymańskiego i Szmury. Komitet otworzył kancelaryę na zamku i tam ściągał broń i żywność, a ochotników mustrował na dziedzińcu zamkowym kapitan Kaniewski pod nadzorem dowódcy ułanów, Filipa Sokolnickiego, dziedzica Wrotkowa. Łukomski St. ks., Koźmin Wielki i Nowy. Poznań 1914, str. 248.
  3. Wedle ks. Łukomskiego major Bosse.
  4. Że wojsko pruskie dopuściło się w Koźminie okropności, „jakich tylko bestyalstwo w człowieku jest zdolne” przyznaje Schmidt (str. 283). Że Chłapowski zachęcał kosynierów do walki, twierdził dnia 25 kwietnia w Gazecie Poznańskiej generał Colomb, ale sam później przyznał, że się omylił. O rzekomo pastwiących się na żołnierzach pruskich kobietach, Schmidt ani słowa nie wspomina. Moraczewski zaś (Wypadki poznańskie, str. 87) pisze: „Rozniesiono wieść, że kobiety miały się srożyć nad ciężko rannymi Prusakami. Uwierzyli fałszowi nawet i pisarze polscy, lecz to było tylko potwarzą na znakomitą obywatelkę Koźmina Krancową, która jeden topór przywiązała do grubego drąga, a drugi zatknęła za pas i dodawała ludziom ducha. Prusacy, aby obudzić nienawiść, trupa z odciętą ręką posłali do Wrocławia, nieco lepiej dla Polaków niż inne miasta niemieckie usposobionego i okrzykiwali tam srogość i dzikość nawet Polek.” Schmidt pisze, że w Wrocławiu wystawiono na widok publiczny dwa na ratuszu koźmińskim przez kosynierów strasznie poranione trupy.