Strona:Stanisław Karwowski - Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego T1.pdf/470

Ta strona została przepisana.

ataku, ale zaraz po pierwszych strzałach pierzchała w nieładzie. Byli to ci sami ludzie, którzy generała Willisena obrzucili błotem i wyzywali tchórzem.[1] Musiał więc Brandt wysunąć liniowe wojsko.
Polacy stawiali zacięty opór. Każda barykada, prawie każdy dom musiał być szturmem brany; żaden Polak nie poddawał się. Z największym wysiłkiem posuwali się Prusacy naprzód. Gdy wreszcie zdobyli dwie największe barykady i dostali się do rynku, Dąbrowski, już potrzykroć ranny, podzielił swoich na oddziały, by odeprzeć nieprzyjaciela. Sam na czele jednego oddziału rzucił się na Prusaków. Wtem trzema kulami przeszyty upadł. Drugi oddział, złożony z kilkudziesięciu kosynierów, wparł wprawdzie Prusaków w ulicę ku południowi, ale został odcięty. Wtedy pozostały jeden tylko z wyższych oficerów, Leon Smitkowski, kapitulował. Wtem, gdy Polacy wyczerpani, już broń rzucać zaczęli, padły z pewnego domu dwa strzały. To wprawiło w wściekłość żołnierzy pruskich i w jednym kwadransie pod ich ciosami więcej zginęło ludzi, niż w całej bitwie. Sam Brandt przyznaje,[2] że wojsko pruskie, a zwłaszcza landwerzyści dobijali rannych i pastwili się nad jeńcami, i sam widział, jak jeden z landwerzystów podpalił dom, skutkiem czego dwie trzecie miasta zgorzały, pomiędzy innemi także lazaret, w którym 40 rannych Polaków straciło życie.[3] Ks. Koszutskiego, który z krzyżem w ręku nadbiegł, powalono kolbami o ziemię i byłby poległ, gdyby go nie był oficer pruski ocalił.

Pomiędzy innymi polegli major Dzierżanowski, pomocnik Seweryn Jacewicz, Wawrzyn Łagodzki, młody Lubowiecki, brat pani hr. Kwileckiej Waleryanowej.[3] Dwaj Mizerscy zostali ranni, młodszy Antoni umarł wkrótce potem z ran w Śremie.[3]

  1. Schmidt, 366.
  2. Brandt III, 138. Schmidt, 312.
  3. 3,0 3,1 3,2 Gazeta Polska, nr. 50, nr. 38, 39. Ułan Franciszek Smólski, syn Napoleońskiego żołnierza Kaspra, utraciwszy konia, walczył z kosą w ręku, a odniósłszy dwie rany, zaczołgał się do poblizkich krzaków osiny, a stamtąd nazajutrz do Chytrowa, gdzie starannie pielęgnowany, odzyskał zdrowie. Praca R. I, str. 288.