Strona:Stanisław Karwowski - Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego T2.pdf/338

Ta strona została przepisana.

jeden przeznaczony był pamięci Klaudyi z Działyńskich Potockiej. Na trumnie wśród zieleni widniały dwie palmy — znaki bohaterskiej śmierci na polu walki. Obok katafalku w półkolu zasiedli w kilku rzędach weterani w liczbie 150, jedni starcy, wiekiem pochyleni, którzy tylko przy pomocy innych wchodzili do kościoła, drudzy, przypruszeni siwizną, ale jeszcze dziarskie, żołnierskie postacie o marsowych twarzach. Byli tam i kapłani sędziwi i członkowie pierwszych rodzin w dzielnicy naszej, obywatele wszystkich stanów aż do wieśniaczej siermięgi, a między nimi panna Emilia Sczaniecka, która w r. 1830 dała chlubne dowody gorącej miłości Ojczyzny i poświęcenia dla walczącej braci, kiedy z męską iście odwagą opatrywała rannych, krzepiła słabych i upadających — a której rodacy z wdzięczności przesłali adres z wyrazem czci i uznania, wspominając w nim rozkaz dzienny naczelnego wodza z kwietnia 1831 r., w którym imię jej obok imienia innej Wielkopolanki, panny Przepałkowskiej, później pani Niniewskiej, obok wielu innych Polek z wszystkich części Ojczyzny z chlubą było przytoczone.
Z Drezna przybył pułkownik Szemiot, aby się połączyć z tymi, obok których niegdyś walczył.
Około katafalku stanęły z chorągwiami i ze świecami cechy szewski, garncarski, rybacki i rzeźnicki. Pomiędzy braćmi cechu rybackiego był obywatel Palczewski przy karabeli i w kontuszu.
O godzinie 10½ rozpoczęła się msza żałobna, która celebrował ks. dziekan Jan Lewandowski z Lubasza, 1831 r. żołnierz 14 pułku piechoty,[1] w asystencyi księży Jankiego i Nizińskiego. Na chórze grono śpiewaków wykonało pod przewodnictwem Bolesława Dembińskiego bardzo piękną mszę rekwialną. Po mszy odśpiewano kondukt i zakończono uroczystość kościelną pieśnią: Salve Regina.
Uderzało, że na Starym Rynku zebrana była prawie cała policya, a nawet wartę na głównym odwachu wzmocniono o 40 żołnierzy.

O 2 około 400 osób zasiadło do wspólnej uczty na sali Bazarowej.

  1. W wojsku koledzy dali mu miano: Jaśko bez brzucha.