A otóż patrz? Tu króluję, jak Pan Zastępów, Ja, Twoje odkupienie, i piekło Twoje!
Patrz! Majestat mój opanował wszechbyty. Ja, Twoje ostatnie słowo, co nieskończoną i przepotężną ręką pisze w ciemnościach przyszłości czyn z Boga urodzony, czyn Nowego Testamentu, Czyn rozerwania wszelkich pieczęci.
Tu siedzę na mym tronie, i myślę, czemby Cię odkupić można.
A teraz widzę Cię!
Wokół Twej głowy wieniec tysiąca nagich błyskawic, burze lat tysiąca rozszarpały Twoje włosy i cała wieczność szczęścia i rozpaczy ludzkiej rozpasała się w Tobie. Płyniesz na tęczach rozszalałych mocy, a wola Twa gdyby otchłań kipiących sił.
O daj mi akord, coby objął Twoją moc. Daj mi to wszechmocne słowo, daj mi to Stań się! pierwszego dnia coby Cię wypowiedzieć mogło.
Ten akord, to słowo, co światy z ich torów postrąca, akord co się jednem olbrzymiem słońcem, jedną olbrzymią pożogą słońca od jednego krańca do drugiego na niebie rozleje — och akord ten! och słowo to!
Silniej, bliżej, straszniej! Ha! Kto zna to słowo, kto zna ten akord?
Ja znam tę pieśń, Ja syn Twej burzy, Ja syn Twojej rozpaczy, Twoich wiecznych obłędów!
Strona:Stanisław Przybyszewski - Poezye prozą.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.