Strona:Stanisław Przybyszewski - Polska i święta wojna.djvu/78

Ta strona została przepisana.

Widzę podejrzliwy, nieufny — ba! nawet szyderczy uśmieszek.
Tak! trzydzieści tysięcy, ale to najkosztowniejsze, co Polsce po rozpacznych walkach wolnościowych w ciągu prawie półtora wieku jeszcze pozostało.
To potomna generacya onych bahaterów, którzy w 1863 roku wskutek braku broni rosyjskie armaty gołemi rękoma zdobywali, to resztki i chwała Bogu najdzielniejsze i najtęższe, jakie Polska z zawieruchy w 1905 r. uratować zdołała.
Wiem, że w ogromach milionowych armii ta garść topnieje i żadnego znaczenia mieć nie może, ale każdy z tych biednych ofiarników stoi wewnętrzną duchową wartością, moc poświęcenia, nieustraszonem bohaterstwem i pogard śmierci na równi z najlepszymi i najgodniejszymi w wojskach niemieckich!
I legioniści polscy nie zawiedli nawet najśmielszych nadziei, jakie w nich pokładano, a bezprzykładne ich męstwo stało się postrachem dla Rosyan.
Karta dziejów Polski, zapisana przez obecne legiony, jest jedn z najwspanialszych, jak się wogóle dzieje jakiegośkolwiek narodu poszczycić mogą.
W takim królewskim blasku i dumnej bohaterskiej potędze rzadko Myśl Polska się ujawniała i niezłomną moc swą objawiła.
Trzydzieści tysięcy legionistów!
Ja wiem, wiem dobrze, że to ostatni szeląg biednej wdowy, ale nie znam narodu, któryby moc swej