wolność zdobywać, wszystkie krzywdy zapomnieli — a trzeba było dużo zapomnieć — i podali ufni i wierni swemu dawniejszemu przeciwnikowi ręce do zgody i godności pełnego sojuszu w poczuciu wspólności zaobopólnej »świętej« sprawy.
A nigdy jeszcze Polska, jak długo istnieje, wiarołomną nie była.
A powątpiewać teraz o świętej powadze, o zaprzysiężonej wierności sojuszniczej Polaków, z jaką wyruszyli pospół z narodem niemieckim na krwawy bój — za nasz i Wasz wolność — a we wszystkich bitwach okazali na nowo swoją bohaterską moc i męstwo — byłoby ciężką obraz dla narodu Polskiego — i zniewagą.
Wstawka nasza w tej świętej wojnie jest co najmniej tak wysoką, jak narodu niemieckiego.
Może nawet wyższą.
Daliśmy wszystko, cośmy dać mogli i daleko nawet poza możność nasz, a żaden naród niema w tej niebezpiecznej Va-banque grze tyle do stracenia, jak my — to znaczy: wszystko!
Już przecież cały nasz kraj zniszczony, stratowany, w jedno krwią naciekłe błoto zamieniony — dziesiątek lat będzie potrzeba, zaczem się straszliwe rany naszej rozkopanej, podziurawionej, aż do samego wnętrza rozszarpanej ziemi zagoją, trzydzieści procent naszych wsi znikło z powierzchni ziemi, śladu z nich nie pozostało — możesz jeździć godzinami całemi wszerz
Strona:Stanisław Przybyszewski - Polska i święta wojna.djvu/81
Ta strona została przepisana.