Strona:Stanisław Przybyszewski - Powrót.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

wązką rzeczką, płynącą w dolinie: taki sam wzgórek, jaki się utworzył przez wieki wskutek opadania i wysychania wody nad ich jeziorem — poza rzeczką lekkie wzniesienie — na lewo las: taki sam las, który ongiś był ich własnością — na prawo szeroka płaszczyzna, pocięta na różnobarwne łachy łąk, żytnich pól, pszenicznych łanów, zagonów wyki i koniczyny — rowy obsadzone takiemi samemi wierzbami rozsochatemi, jak te, które przed rokiem z takim bólem żegnał, a wzdłuż rzeczki rząd smagłych topoli, jakby były co dopiero przesadzone tam gdzieś z Polski tu na obcą ziemię.
Miasta nie było widać, bo hotel zdawał się być wzniesionym na jakimś przyczółkowym cypelku, więc nic, prócz tych płaszczyźnianych pól, popstrzonych kępami maków, modrem kwieciem bławatów i tego lasu, w którym już na daleką przestrzeń rozróżniał jesiony i buki, dęby i graby, olszyny, sosny i rozłożyste poczochrane chojary.
— Pola! zawołał i nie mógł oczu oderwać od tego widoku.
Pola zerwała się z łóżka i pobiegła ku oknu: zatrzęsła się cała z zdumienia.
— To, jak u nas, szepnęła i jakieś dziwne, złowrogie przeczucie skręciło jej serce.
Zebrali się szybko, spożyli śniadanie i zbiegli w dół, w dolinę: na oglądanie miasta dość czasu było...
Przeszli kamienny most przez rzeczkę i dostali się na otwarte pola.
Janta był niezwykle podniecony. Przystawał co chwilę, oglądał każdy zagon okiem gospodarza, który niestety za późno, ale tem intenzywniej, z ziemią się zapoznał, brodził z rozkoszą wąziutką ścieżką wśród bujnej, bogatej trawy łąk, każdy kwiatek polny nazywał polskiem nazwiskiem, tłómaczył Poli, o ile tu wyżej kultura ziemi stoi, aniżeli w Polsce — szli miedzami wśród dojrzewających już pól żytnich i był zdumiony urodzajnością gleby, podziwiał czarnoziem, na którym w cięż-