Strona:Stanisław Przybyszewski - Powrót.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

drobniejszych szczególików ich pożycia na ich tak dalekiej, a tak gorącem życiem w ich duszy drgającej, rozdzwonionej, walającej, rozmodlonej, z upragnioną tęsknotą wyczekującej ich ziemi.
Nieraz płacz wewnętrzny targał ich dusze, kurczyły się z bólu ich ciała od tych bezustannych wyciągali ramion za utraconą ziemią, a wtedy goręcej jeszcze tulili się do siebie, wsłuchiwali się w miłosne, zapomnienia spragnione poszepty swych dusz — och! to rozkoszne „nieraz“, które ich gorącym oplotem ramion łączyło!
Wokół jej twarzy rozlała się bogata grzywa, starem złotem mieniących się włosów miękką falą włosów, delikatnych jak przędza jedwabna, spływających po jej szyi w tysiącznych pierścieniach, zwojach i splotach, a z tego bogatego obramienia wykwitała gdyby kosztowny kwiat twarz o wytwornych rysach, których pozorna nieregularność wytwarzała właśnie przedziwną harmonię. Z pod łuków ciemnych brwi, ocieniających oczy, zsuwały się i odmykały powieki, w których drżeniu mógł wyczytać wszystko, co się w jej duszy działo. Gdy się na oczy zsunęły i delikatnemi rzęsami je zamknęły w zamyśleniu, we śnie czy w rozkoszy upojenia, mógł każdą myśl w jej duszy wyczuć, mógł nawet jej sny odgadnąć... i tak nieraz wpatrywał się długo w te zamknięte oczy, głaskał je w sen nieskończenie delikatnymi palcami i czekał, kiedy się otworzą, kiedy znowu ujrzy ich jasne, kryniczne spojrzenie — czasami smutkiem i cichą melancholią zamglone, czasami ciemne i tajemnicze, jak głąb jeziora, a zawsze tą samą niezmienną miłością na niego zwrócone.
Kochał tę twarz o nieskończenie delikatnej płci, wyłaniającą się z pod gęstych, sfalowanych splotów bogatych włosów, mieniącą się odblaskiem ich połysku. To nie rumieńce, to szlachetny inkarnat cieniutkiej skóry, którą nieskończenie deli-