Strona:Stanisław Przybyszewski - Powrót.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

pobliże swej stajni: nie wie jeszcze, w którą stronę pobiedz, ale już chrapami wdycha powietrze, stamtąd go dolatujące.
A z chwilą, w której Pola jęła rozdmuchiwać iskierki, tlące na dnie popieliska, które z spalonych nadziei, by módz kiedyśkolwiek utraconą ziemię odzyskać, jeszcze zostały, nabierał coraz więcej sił, rósł w moc i jął bić głową o mur, który — w jego myślach i nadziejach przynajmniej — z tynku oblatywać począł.
W jasnych chwilach zdawał sobie sprawę, że chyba jakiegoś cudu oczekiwał, ale, gdy popuścił cugle swej rozgorączkowanej wyobraźni, wtedy wszystko stawało mu się możliwem, bo przecież i największym cudom nie sposób odmówić realnych podstaw. Tak filozofował.
A więc mógłby nastąpić jakiś kataklizm żywiołowy: czytał niedawno, że po ostatnim wybuchu Wezuwiusza można było bezcenne kiedyś winnice, nabyć teraz za psie pieniądze — no! taki kataklizm w Polsce wykluczony, ale mogłyby jakieś katastrofy nastąpić, któreby cenę ziemi o połowę jej wartości obniżyły, kiedyby z łatwością mógł swoją utraconą ziemię nabyć jeszcze taniej, aniżeli włoskie winnice.
Śmiał się, gdy z tych rojeń na jawie, z tych snów fantastycznych trzeźwiał, a jednak... jednak...
Z chciwością chwytał gazety i długiemi godzinami studyował sprawozdania giełd europejskich, tego najpoważniejszego barometru położenia politycznego — z rozkoszą wyczytywał niepewne, a coraz groźniejsze wieści o grożących zatargach między państwami Europy i kalkulował w natężonej mózgowej pracy, jak w razie wojny cena ziemi opadnie, opaść musi — studyował mapy, jakim szlakiem nieprzyjaciel w danym razie przypuszczalnie pójść musi, a przy wszystkich możliwych kombinacyach wypadało tak, że wieś jego, tak czy owak musi się znaleść w obrębie operacyi wojennych.
Najwięcej jednak zastanawiały go wieści o tworzących się