związkach strzelców polskich, zalążku przyszłego wojska polskiego, gorączkowo wywiadywał się o ich organizacyi, zbierał skrzętnie ulotne pisma, broszury: co tylko mógł dostać pod rękę chciwie pochłaniał, uczył się na pamięć regulaminu wojskowego, jął się rozczytywać dniami i nocami w pismach i książkach, dotyczących wojny i taktyki wojennej, rozmiłował się w rzemiośle rycerskim, w lot rozwiązywał najtrudniejsze problemata taktyczne i jakby rósł, potężniał — cała chrobra, bohaterska tradycya rozpaliła się gorącem zarzewiem w jego duszy.
A Pola coraz więcej rozżagwiała ogień i coraz większe naręcza smolnych gałęzi znosiła, by go w olbrzymie ogniska rozniecić.
— Chciałeś zdobywać malusieńki szmatek naszej ziemi, a przyjdzie Ci pójść na zdobycie całej — zakreśliła palcem na mapie kreskę od morza do morza — rozśmiała się wesoło.
— Może nie tyle, ale i to by na razie starczyło — kreślił granice.
I rozpoczęły się długie wywody polityczne, w których Polę przekonywał, że przyszła wojna odbędzie się na terenie ziemi polskiej, a wieś ich — tak, czy owak — którędy nieprzyjaciel na ziemię polską wkroczy, musi się z absolutną pewnością znaleść w obrębie operacyi wojennych.
Pola patrzyła na niego uśmiechnięta.
— Pocóż ty mnie przekonujesz, kiedy ja już oddawna przekonana, że Ty z powrotem naszą ziemię zdobędziesz?!
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Nadsłuchiwał.
Na ulicy, zazwyczaj tak cichej, że zdawało się, że już całkiem wymarła, wszczął się rozgiełk głosów, jakieś krzyki dolatywały z oddali, jakieś śpiewy chóralne — zerwał się niespokojny, ale tym razem posłyszał gwałtowne dzwonienie u drzwi.