Strona:Stanisław Przybyszewski - W godzinie cudu.djvu/68

Ta strona została przepisana.

skałach, gdzie święty strumień wichrzy się i pieni głęboko w skalistych bezdnach i w podziemne kanały ciska kaskady zamrożonych stalaktytów światła księżycowego.
Nad jego głową rozbłysła wielka, zielona gwiazda, co go wraz z jego słońcem miała powieść do nowego Syonu, nowego lerusch-Halaim, do odwiecznego Alkazaru jego przodków — tam, gdzie wśród wiecznych mroków śmierci miał się dopełnić większy cud…