Strona:Stanisław Przybyszewski - W godzinie cudu.djvu/94

Ta strona została skorygowana.

tam, gdzie w oddali szklił się księżycem osrebrzony pasek ciemnych zatorów siedmioramiennego jeziora; szedł cichy i wielki, tylko z nieskończenie tkliwą miłością powtarzał bezustannie:
Idę już idę…