Ze słów w ten sposób wyśpiewanych tworzyły się pierwotne pojęcia. Uczucia, które w ten sposób zdołał ze siebie wykrzyczeć, czy też wyśpiewać, przenosił bez wszystkiego na rzeczy, które dopiero nauczył się rozpoznawać: kiedy po raz pierwszy patrzył na gwiazdy, wydawały mu się olbrzymią trzodą owieczek — w skłębionych chmurach widział stadninę krów — nawet po dziś dzień chłonie tęcza w podaniach ludu — krowy pasące się na łące; myślał o jakimśkolwiek czasowniku, był on mu niezrozumiały bez przynależnego obrazu, tak że słowa wspierać nie rozumiał bez kolumn, które wspierają sufit pałacu królewskiego, a jeszcze w średnich wiekach było dla nas taka current metaforą, jak „cel“ zupełnie niepojęte bez dodania czarnego punktu w tarczy, do którego bolce łuków zmierzają. Tak więc człowiek aż w najpóźniejsze czasy posługiwał się, by swoje pojęcia i wrażenia komuś innemu udzielić przenośnią — metaforą.
Strona:Stanisław Przybyszewski - Z gleby kujawskiej.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.